Wczoraj spędzilismy w Grodzisku cały dzień. Całe szczęściepostanowiłam zabrac Bagirę, więc nie musiała cały dzień czekać sama w domu.
Na zapisy do godz. 10 oczywiście się spóżniliśmy. Jakoś mi sie wydawało, ze ten Grodzisk jest znacznie bliżej niż Poznań, a nie jest:/ Na szczęście nie było probemów z odbieraniem numerów. Ulokowaniśmy auto z dala od biegowego zgiełku i ryczącej muzyki (orkiestra dęta + perkusje! OMG!!). I przede wszystkim w cieniu, żeby sie Bagira przez te 2h nie ugotowała, jak by słońce jednak wyszło. Szybka rozgrzewka i wymachy zasiedziałych nóg i lecimy na rynek 5min przed startem.
0 – 7 km
Duuzo ludzi. Przepychamy się do przodu w poszukiwaniu balonów na 2h. Start! Plan jest na tempo 5:45-5:50. I tak trzymamy całe kółko. Biegnie mi sie średnio na jeża.. ale liczę, że jeszcze jakoś samo sie rozkreci, a żołądek uspokoi po kilku km.. Biegnę z Blażejem, który dziś ma mi robić za zająca (po raz 1-szy w życiu;)).
7 – 14 km
Ups.. robi sie cieplej, ciężej, żołądek fika dalej. od 10-go km tempo systematycznie spada. Pare razy przechodze na kilka kroków do marszu. Częściowo towarzyszy nam na rowerze Jurek z bikestats, Błażej sobie konwersuje, a ja przeżywam katusze. Włączam muze i dostaje powera, ale raczej nie na długo. Wiem, że już teraz to nie jest bieg na czas tylko byle do mety. I szczerze odechciewa mi sie dalej biec.. Ale co zrobisz.. człapie wiec dalej.
14 – 21,097 km
Nawet myśl, ze to ostatnie kółko mnie nie rusza. Robie swoje az do ok 17-18 km, kiedy to nagle się obudziłam, że juz zaraz kończymy. Zwalniam B. z obowiązku przyjemności człapania ze mna, żeby poleciał do Bagiry i uwolnił ję z auta. Ja sama także przyspieszam. Mijam z 15 osób i sama się dziwię, że jeszcze mam tyle pary. Na Garminie lada chwila powinna byc meta, a tu widzę, że jeszcze dobre kilkaset m zostało.. Prawie zgon.. zwalniam.. Uff jest.. ostatnia porosta, jeszcze tylko bruk, rynek. Mmm, ile ludzi dookoła! Można poczuć jak by ten bieg to było coś ważnego:)) Uff jest META!!! szceśćie! Kolejna połówka za mną!! Ups.. lekkie zaroty głowy.. miekkie nogi.. medal.. Byle dojść do punktu z wodą! Dookoło wszyscy usmiechnieci, zadowoleni, każdy z medalem na szyi. Wiem, ze dla takich chwil warto jeździć na zawody:)))
Po biegu chill out na rynku w cieniu.
Bagira przeżyła, w nagrode wygrała kiełbasę i pajdę ze smalnem;)
Błażej – 2 piwka (ja prowadzę, wiec nie pije, buu). Ja rozkoszuje sie pieczarkami Bonduelle i ciastem. Pstrykamy fotki, rozdanie nagród w kategoriach (niestety nie dziś;)), nasza sąsiadka zajęła 1-sze miejsce w K35.
Wow! Gratulacje!
Jeszcze tylko losowanie.. straaasznie liczyłam na tą szosówkę.. pech. Niestety wygrywamy wielkie nic;)
Podsumowanie
Czas: 2:09:56 h
M-sce w Open:
M-sce w K: 163/272
M-sce w K30: 37/56
Gratulacje – bardzo ładny wynik!
Gratuluję!!!
Przede maną również półmaraton we wrześniu, to będzie mój drugi półmaraton. Pierwszy przebiegłam rok temu, po niespełna 8 miesiącach trenowania ( zaczełam biegać zaraz po urodzeniu dziecka, przed ciążą nie biegałam), bieg ten był chaotyczny, nierówny, ale szczęśliwie ukończony w czasie 2:08:05 h. W tym roku już (chyba) wiem jak biec, no i doświadczenie jest większe o cały rok, więc niecierpliwie czekam na wrześniowy bieg.
Podoba mi się Twój blog, mobilizujący i tak pięknie ilustrowany:) Będę napewno często do Ciebie zaglądała.
Pozdrawiam
żenia, baardzo dziekuje ze b. miłe słowa! W sam raz na porannego kopa na czwartkowy trening tempowy:))))