Lubię jeździć do moich rodziców bo zawsze udaje mi się odpocząć, zrelaksować i przeważnie zaliczyć fajny bieg. Czasem z ojcem (ostatnio 15km!), czasem z mamą na rowerze. Zawsze dobra okazja do pogadania i spędzenia razem czasu. Dziś jednak miał być wg planu czwartkowy Tempo Run. Jak wiadomo Tempo do przyjemnych konwersacyjnych biegów nie należy. Potrzeba zatem przygotować się do takiego biegu;)
Po 7 pobudka, biegowe buty i na pola z psem.
Cel: obudzić się i porozciągać przed biegiem.
I obczaić czy jest strasznie gorąco
Cel Bagiry: najeść się świeżej trawy. Chyba wyczuwa moje wegetariańskie zamiary..
Jeszcze jedna fotka o poranku..
Po powrocie szybka kanapka z bananem i już jestem w drodze.
Plan był na: 3km easy + 5km w ST (short tempo, dla mnie 5:14-5:35 min/km) + 2km easy. Wiedziałam, że będzie ciężko: niezły zaduch na polach po nocnej nawałnicy + nie-płaska trasa. Podzieliłam, więc całe 5km w tempie na dwie 2.5-kilometrówki. Zawsze to lepiej brzmi;) Ostatnio często tak robię (w myśl zasady dziel i zwyciężaj) i wydaje mi się, że to serio działa! Działa na głowę, bo dystans wciąż pozostaje ten sam;)
Bieg minął nadzwyczaj szybko. Tempo wyszło po 5:22 min/km czyli idealnie. Trochę musiałam jeszcze kołować dookoła domu w pełnym słońcu, żeby dobić do 10km i wtedy poczułam się zmęczona, ale ogólnie było okej. Kolejny udany trening. I like it!
A po drodze mijam taki smaczek:
czy gps w twoim garminie działa nawet podczas dużego zachmurzenia? szybkie to tempo: 5:22min/km …. tylko jedno mnie zastanawia??? Ty robiłas zdjęcia psowi ale czy działa to tez odwrotnie, czyli pies pstrykał foty Tobie??? 😉 pozdrawiam i trzymam kciuki za życiówkę w maratonie
Działa, działa, tylko powoli łapie sygnał, czasem nawet kilka minut.
Zdjęcia? Hmmm.. doprowadzam do perfekcji robienie słit foci:/
Słit focie faktycznie perfekt 😉
Hihi w tym wypadku sweet focie są nadzwyczaj motywujące i nieobciachowe 😉
Nowy blog jest super [ już to chyba pisałam na Vitalii].
A poranne treningi to najlepszy sposób na rozbudzenie i świetny początek dnia.
I to prawda z tą zasadą „dziel i zwyciężaj”, można chociaż psychicznie odetchnąć.
W każdym razem cieszę się, że trening się udał 🙂
Pozdrawiam
Ewka, są, są obciachowe;)) Ale eee tam! w końcu mój blog, moje miejsce;)) Pozdrawiam!
Coś w tym jest! Słuchałam niedawno w radio jakiejś pogadanki, była o jakimś maratończyku. Ponoć on nigdy nie mówi sobie na starcie, że będzie biegł 42 km – wypiera to w ogóle ze świadomości. Mówi sobie, że będzie biegł 5 x 8 km i potem tylko 2. Dystans ten sam, ale biegnie się jednak inaczej 8 km, nawet jeśli się je powtarza 5 razy 😉
Hm.. no faktycznie (5x)8 nie brzmi już tak przerażająco;)
A ja za każdym razem dzielę trasę inaczej. Jak maraton ma 3 pętlę to myślę tylko o tej jednej pętli. Jak się kręci po mieście to myślę o tym żeby dobiec do jakiegoś charakterystycznego miejsca (nawet jak takie miejsce jest na 20km – bo co to 20km przy całych 42 😉 ). Potem jak dobiegam to myślę o kolejnym miejscu lub kolejnej pętli. I jakoś leci. Ważne aby za wiele o kilometrach nie myśleć, a każdy maraton da się na takie kilka krótszych kawałków podzielić 🙂
Zapamiętam porade na perno:) przyda sie, jak bede obmyslać trategie biegu na 42 kimlometry!! bo póki co, to jakas kompletna abstrakcja;))
Nie znałem tego patentu z dzieleniem – muszę wypróbować na sobie…