To była naprawdę ciężka próba dla moich nóg. Wiem, wiem, za każdym razem piszę jaki to ostatni trening nie był ciężki, że ledwo dobiegłam, i tak dalej. Tym razem pobiłam rekord długości:) Tzn nie w ogóle mój rekord (którym jak wiadomo jest maraton z 2008 roku, ała na samą myśl..), ale na pewno w 2011, czyli tym sezonie biegowym.
Nie dość, że w planie było 25 km to jeszcze wcale nie wolnym tempem. Mianowicie, plan dyktował 6:12 min/km. Hm, przy takim kilometrażu prędzej obstawiałabym 6:30-40 min/km, jak tydzień temu. Ale co tam, Plan wie lepiej.
Prognozy na dzisiejszy poranek – przepiękne, jak ktoś planuje się poopalać. Jak ktoś planuje biegać przez przez pół Wrocławia – ee, nie za bardzo. Oczywiście zaspałam. Blas jeszcze bardziej. Mój cichy plan był na wybieg o 6:30. Taa.. w końcu mamy sobotę.. co się bedziemy tak spinać.
7:15 wyruszyliśmy stałą ostatnio trasą, w kierunku wałów nad Odrą. Lekki wiaterek, słońce, wszystko cacy. Oczywiście, bedąc takim wspaniałym matematykiem (serio) jakim jestem, podzieliłam sobie cały dystans na 5x5km („dziel i zwyciężaj” znowu!). Dobieglśmy do Wałów, potem na wyspę Opatowicką. O dziwo zero biegaczy. Czyżby wszyscy się upału wystraszyli? Dalej ZOO, kładka zwierzyniecka, szybki pit-stop w sklepie po zimną wodę. Wciągnęłam małego żela, żeby jakoś dotrwać. I z powrotem do domu.
Opalanie..
(swoją drogą, to jest wielce niesprawiedliwe, że faceci sobie mogą tak bez koszulek)
..i bieganie..
Niestety okazało się, że zabraknie jakiś 4-5 km. No to jazda na pola dokręcać brakujące km. W pełnym słońcu!!! Rzeź. Ciągle zapominam, ze na długich biegach cała „zabawa” zaczyna się dopiero na ostatnich kilometrach.Nie powiem.. dłużyło mi się te 30 min masakrycznie. Dobiegliśy do domu, a tu ciągle km brakuje.. Blas powiedział PASS, ja pobiegłam dalej dociągnąć do 25-go. I dotrwałam:
Dystans: 25 km
Średnie tempo: 6:14 min/km
Ogólnie: ZNOWU super bieg!!! Znowu długi bieg z B, który stwierdził, że pomimo tego, że go zaganiam go do biegania (ja? no co Ty!!), nawet lubi te nasze wycieczki;)))
Najlepsze w tym wszystkim jest to, że mam cały weekend „wolny” i mogę z czystym sumieniem oddać się lenistwu:)) Yeeeaaaah!!
Wow! Podziwiam:)
Agusia.. Staram sie;))
Gratulacje! 🙂
Z tą niesprawiedliwością się zgadzam, również z tego powodu, że widok takiego mężczyzny raczej nikogo nie zdziwi… A kobieta, eh…raz że niewygodnie, a dwa (i to gorsze), że „przyjęło się, że nie wypada”…
Ale tak w ogóle, chyba na taki upał bieganie bez koszulki po polach to nie jest dobry pomysł – chyba, że z mega filtrem na plecach i ramionach 😀
Gdzie są te pola we Wro;)?
Też uważam to za skandal, że (jakby to ujął Król Julian) laseczki nie mogą bez koszulek – żart…
Gratuluję postępów i życzę dalszych – teraz przed Tobą jeszcze dwie 30-tki, a potem to już tylko 42 z hakiem:)
drproctor, po prostu biorę przykład z Ciebie. Poprzedni maraton tak Ci pięknie poszedł dzięki FIRST;) Liczę, że i mnie się uda. Na szczęście poro tygodni jeszcze przed nami.
Kaha, no właśnie.. niewygodnie. Pomijając, że tempo dla mnie było większe, więc i większe przegrzanie. Ale co zrobisz;)) Zaciskasz zęby i zasuwasz;)
Pola na obrzeżach Krzyków, jak się szuka, to się znajdzie;)))
Kasiu, zajrzałam do Ciebie przypadkiem. Już wiem, że w tym roku we Wrocku nie spotkamy się na trasie, ale może zdążę „wyrzeźbić” organizm na 40 urodziny w 2012 roku i wtedy pogratuluję Ci sukcesów. Emilia z Nysy.
Emilia, do 2012 kupa czasu – na pewno zdązysz!! Z resztą ja też coś wiem o celach przy okazji okrągłych urodzin.. ale o tym cicho sza, na razie;))) Pozdrawiam i do zobaczenia gdzies na trasie!!