W ten weekend wypadała z planu 20-stka na weekendowe długie wybieganie, ale wiedziałam, że muszę nadrobić straconą 25-kę z przed tygodnia. Jako, że weekend zapowiadał się bardzo towarzysko-imprezowo to trzeba było bieg zaliczyć już w piątek.
Trasę zaplanowałam bez pętli, po prostu 12.5km przed siebie do Wyspy Opatowickiej i z powrotem. Dzień wolny od pracy ma jednak to do siebie, że się człowiekowi chce trochę bardziej polenić.. I tak zamiast wczesnej pobudki było spanie do 7. Szybkie śniadanko (kromka z masłem orzechowym i bananem, jak zawsze perfecto przed biegiem) i jestem gotowa! a tu jeszcze z psem, a tu gadu gadu i takim sposobem wyjście opóźniło się o półtorej godziny.
W międzyczasie wyszło słońce.. No cóż, wiadomo co to oznacza: biego-opalanie. Nie na czas, a w ogóle na dobiegnięcie do domu;)
Jako, że tyle km miałam robić sama, więc wzięłam telefon. W razie W lub jak bym zaniemogła gdzieś na trasie;) Zazwyczaj nie chce mi się dźwigać dodatkowego sprzętu, garmin i player wystarczą;) No ale dzięki temu mam dzisiejsze piękne zdjęcia;)
Pierwsze km mijają bardzo przyjemnie, tempo ok 6:20 min/km. Mijam parki, jeziorko, piątkowe korki. Jak fajnie mieć w piątek wolne:)))
Na wałach nawet kilko biegaczy. Biegnę bez picia, jest gorąco i zaczynam być głodna:/
Pomysł, żeby kupić picie na wyspie w parku linowym oczywiście nie wypala.. zamknięte:/ Ups, będzie ciężko.
Wsuwam żela bez picia. Zaklejam sobie pól twarzy.. ale co zrobić.. człapie dalej..
Tempo spada. Myśli zaczynają się rozbiegać w sobie znanym kierunku.
Wreszcie ok 19-go km dopadam sklep. W pierwszym odruchu mam ochotę się rzucić na piwo, które jest pierwszą rzeczą jaką widzę. Wybieram jednak wodę i garść winogron, żeby dać organizmowi trochę cukru na finisz. Dobry wybór!
Tak jak poprzednim razem ostatnie kilometry wleką się jak pierwsze 20! Zgon. Wszystkiemu oczywiście przyświeca wspaniałe słońce, gdyż jest samo południe:)) Cudem dobiegam dokręcając jeszcze 2km koło domu.
Średnie tempo: 6:26 min/km
Przeżyłam, pomimo kilku podstawowych błędów:
– małe śniadanie
– brak dnia wolnego od biegania dzień wcześniej
– brak wody (!!!!!!!!!)
– za późno –> słońce
Obiecuję (sobie) za tydzień się poprawić w powyższych kwesitach;))
Ha ha ja zrobiłem ten sam błąd ostatnio jak biegłem 30 nie wziąłem nic do picia ale na 20 km spotkałem 3 biegaczy i dalej biegliśmy razem więc od nich parę łyków izotonika wziąłem.
Dla mnie najlepiej jest podjeść sporo węglowodanów około 2 godz. przed biegiem bo inaczej też po 20km zaczynam odczuwać braki .
Jestem zadowolony że mimo sprzyjających warunków do lenistwa [wolny dzień] pobiegłaś 25 w słońcu i bez wody czyli hardcore.
Nie wiem jak ty ale ja już zaczynam odczuwać poddenerwowanie przed maratonem mimo że mam jeszcze 54dni.
POZDRAWIAM
hehe, jak widać klasyczne błedy popełnia każdy, niezależnie od koloru włsów na głowie;)) Ale zawsze sobie powtarzam, że im cięzej na treningu i przezyjesz, to na wielkim biegu mniej Cie zaskoczy.
Właśnie sporo węgli tuż przed biegiem odpada.. w ogóle duży posiłek odpada, bo zazwyczaj coś mi potem dolega. Najlepiej chyba dzień przed, wiczorem się najeść a potem rano coś małego na szybko. Tylko wiadomo, mam pewne opory, żeby np. jeśc miche makaronu na noc;)
Oj poddenerwowanie taaaaak, odczuwam jak sobie mocniej pomyśle! 54 dni to Maraton Warszawka???
Ja mam zamiar pobiec jeszcze parę razy w tym roku a pózniej odpoczynek bo kiedyś nie oszczędzałem swoich kolan i teraz bolą często więc mniej biegów więcej siłowni i pływania.
więc tak 2 biegi z pucharu maratonu warszawskiego
6 sierpień-20km
3 wrzesień -25km
25 wrzesień maraton
i 2 pazdziernik 10km w biegnij warszawo i tu marzy mi się czas poniżej 40min.
Ale tobie mniej czasu zostało 39dni mam nadzieje że pogoda na maraton będzie lepsza
Pozdrawiam
Bardzo ładne rozplanowanie startów, Paweł;))) w sam raz, żeby raz na kilka tygodni zaliczyć start i podtrzymać biegową motywacje;P
super!!! pomimo wpadek i tak jestem z Ciebie dumna 🙂 aż głupio byłoby nic nie robic jak tu u Ciebie się aż tyle biega, bo ja w lipcu wyśmigałam chwalebne 46 km ha, ha, ha ;))))
Dzięki Berrry, Twoje uwnanie wiele dla mnie znaczy:))))))))))) Brakuje mi Twoich „życiowych” myśli! Come back please!
ps: sama się sobie dziwię, że leci w sumie do przodu pomimo mega wpadki!