No i wyklarował sie Plan B. Szczerze powiedziawszy to się strasznie na niego napaliłam!! Trasa B dochodzi do EBC i najwyższego punktu (Kala Pattar) jak trasa A, jednak z powrotem zamiast dreptać ta samą drogą prowadzi nieco na około, zahaczając o kolejne mega-miejscówki. Szlak odbija z mocno uczęszczanego szlaku głównago EBC w kierunku przełęczy Cho La, gdzie panuje wieczna zima, a warunki zdają się być (jak wynika z wielu relacji jakie przeczytałam) bardziej himalajskie niż dotychczasowa trasa. Dodatkowo jest stromo, spore przewyższenia na wejściach i zejściach i można się pogubić w okolicy przełęczy, gdzie szlak stanowi ścieśka wytorowana w głebokim śniegu!!! Trasa, ponownie po EBC i Kala Pattar, przekracza wysokośc 5300 m i to 2-krotnie, co oczywiscie wymusza warunek w miare dobrego samopoczucia, za równo pod wzgędem choroby wysokościowej, jak i ogólnej kondycji po 11 dniach treku z wielkim plecurem. Pogoda rówież musi dopisać, bo bez przewodnika czy Szerpy z niewielkim doświadczeniam jakie mamy, istnieje szansa, że moglibysmy sie pogubić… (Normalnie tyle niewiadomych co na prawdziwej wyprawie!!!) Ze szczytu Gokyo Ri (ponoć) przy dobrej pogodzie jest okazja zobaczyć zapierająca dech panoramę Himalajów i aż 5 (!) osmiotysięczników: Mount Everest, Lhotse, Makalu, Kangczendzongę i Cho Oyu.
Gettin’ ready 4 winter!
(Wszystkie te informacje brzmią niewiarygodnie i wspaniale i aż mi ciśnienie skacze na samą myśl.. )
Czasowo, wyliczyłam, że na styk mieścimy się z urlopem w „programie wycieczki”. Na koniec co najwyżej pominiemy zwiedzanie Kathmandu – niewielka strata w porwnaniu z tym co możemy przeżyc wysoko w górach.
Plan B nie przewiduje żadnej obsówy ani zawracania z powodu złego samopoczucia! Generalnie wszystko musi sie udać osiągnąć do dnia 11-go, żeby móc iść dalej. Motywacja też musi być na najwyższym poziomie, (z relacji jakie do tej pory czytałam) bo momentami trzeba być na prawdę twardym, odpornym na zimno, zmączenie, niewygodę, dolegliwości organizmu. Aaa, no i marudzenie współtowarzysza;) Ja marudzenia nie przewiduję;)
PLAN B
Dzień 0: Start z Wroc.
Dzień 1,2: Lot:Waw > Londyn > Dehli > KTM.
Dzień 3: KTM, papierkologia, zwiedzanie.
Dzień 4: KTN > Lukla > Phakding (2610m)
Dzień 5: Phakding > Namche Bazaar (3420m)
Dzień 6-11: Trasa jak Plan A, aż do najwyżej połozonej osady Gorak Shep + Everest BC.
Dzień 12: Gorak Shep > Kala Pattar (5545m) > Dzongla (3830m)
Zejście na nocleg poniżej, do Dzongla. Tu odbijamy z klasycznego szlaku EBC w kierunku przełeczy Cho La
Dzień 13: Dzongla > Ch La pass (5368m) > Thangnang (4700m)
Dzień 14: Thangnang > Gokyo Lake (4790m)
Dzień 15: Gokyo > Gokyo Ri (5357m) > Machermo (4470m)
Wejscie na szczyt Gokyo Ri (tu wiem, że niejktórzy nie są w stanie)
Dzień 16: Machermo > Namche Bazar
Dzień 17: Namche Bazar > Lukla
Dzień 18,19: Lot: Lukla > Kathmandu
Jeden dzień w zapasie, w razie złej pogody. Jak zostanie czas to zwiedzanie KTM.
Dzień 20,21: KTM > PL
Na koniec jeszcze polecam wszystkim obejrzenie prawdziwej wyprawy w Himalaje. I to takiej przez przez duże W. To krótki dokument Darka Załuskiego o zdobyciu Annapurny w stylu alpejskim czyli na lekko, przez 4 twardzieli: Piotr Morawski i Pustelnik, autor i Czech Peter Hamor. Film zrobił na mnie mega wrażenie ujęciami kręconymi wprost ze stoków góry! Można poczuć klimat z książek górskich, jakimi swego czasu się zaczytywałam. Mega! Poniżej zajawka na YouTubie (moim zdaniem w ogóle nie oddaje klimatu), a całość (25 min) do obejrzenia na Kinoplex.