Mało tego, że jutro można odbierać pakiety startowe (mój nr 1512..), a ja ciągle borykam się z myślami czy dobrze zrobiłam tak łatwo rezygnując, to jeszcze gdzie się nie odwrócę tam ktoś biegnie w Maratonie Wrocławskim:
- w radiu Ram ciągle reklamują niedzielną imprezę
- na maratonach polskich
- w pracy w kuchni jakaś dziewczyna opowiada jak to z tatą była się przebiec, bo on startuje we Wrocławiu
- kolega przy kompie obok opowiada jak to grał w nogę z kimś kto biegnie Maraton
- wieczorem spotkałam na trasie tylu biegaczy co chyba nigdy.. wszyscy wyglądali jakby właśnie robili roztruchtanie przed niedzielą!!!
Jedyne co mi pozostało to brać nogi za pas, uciekać w góry i wrócić jak już będzie po wszystkim.
Tymczasem, udało mi się dziś zrobić dychę. Na 2 razy.. Rano pełna mobilizacja.. 2 km i deszcz, więc wieczorem była reszta. Prawie maratońskim tempem te 8 km. Wow. Oby tak dalej to w 2012 roku przebiegnę całość zakładanym tempem..
Nie biegnę i nawet chyba nie pobiegnę w Poznaniu, który mam tylko 50 km od siebie. Wolę skupić się na półmaratonach. Miałem Kraków w tym roku, a jeden maraton rocznie w zupełności wystarczy.
Nie martw się i rób swoje!
Spokojnie, czekają Himalaje:)
One są w tym roku Twoim wyzwaniem:)
Powodzenia!
Zapalka juz mam motyle w brzuchu jak sobie bardziej pomyśle co nas czeka:)))))))))) niestety życie w „fabryce” póki co skutecznie mnie na ziemie sprowadza;P
Swój numer odebrałem, ale chyba będzie to ostatni maraton na jakiś dłuższy, bliżej nieokreślony, czas. Okaże się po rezonansie kolan i decyzji ortopedy.
A w niedzielę… byle do mety!
Ale i tak to nic w porównaniu z Twoim tegorocznym celem. Każdy maraton można porzucić dla widoku Himalajów o poranku.
Czekam na relację, tak jak wcześniej na każdy opis Twoich opisów treningów i przygotowań.
Mamy ten sam problem. Od kiedy postanowiłam,że nie biegnę, to co rusz natykam się na kogoś kto biegnie lub zna osobę, co zmierzy się z królewskim dystansem..
„Uciekaj” w góry w niedzielę, tak dla minimalnego przedsmaku wyprawy:)
Nosz we Wrocku to juz normalnie jakas „plaga” biegaczy:)))
To moja pierwsza jesień bez maratonu od 4 lat – dziwnie 😉 No nic, czasem trzeba z czegoś zrezygnować. Obiecuję sobie, że wiosna 2012 będzie moja, a na razie próbuję coś trenować pod półmaraton. Też fajnie 🙂
Byłem wolontariuszem i rozdawałem pakiety startowe. W sobotę przewinęło się prawie 2000 osób Czasami byłem w szoku jakie zdechlaki przychodziły.
Kot, no to całe szczęście nie przylazł taki zdechlak jak ja. to by dopiero było! Lol!
I jak tam w górach? Czekamy na szczegółową relację;)
Ps. Rezygnować z biegania z powodu deszczu? Ej.. Kaśka..
No wiem.. wstyd..
;PPP