Powrót do rzeczywistości

Powiem krótko: bolesny.

Wyjeżdzaliśmy – były jeszcze wakacje (dla niektórych), ciepełko, wielkie oczekiwanie. Wróciliśmy – deszczowo, zimno, ciemno z rana.Tyle marudzenia. Bo jak by się rozpisać, to nie skończę dziś;) Skupmy się zatem na pozytywach jakie możemy wynieść z wyjazdu;)

Jak było? Wspaniale, różnorodnie, czasem ciężko, czasem śmiesznie, czasem strasznie. I zimno. Ciągle coś się działo. Blas prowadził na bieżąco krótką relację dla naszych rodzinek i znajomych na blipie:  blas.blip.pl za pomocą SMSów (nie autoryzowanych przeze mnie). Niestety nie dało się prowadzić relacji „live” na blogu. No może dało by się, ale wymagało by to dodatkowych, pewnie nie małych, nakładów rupii oraz dodatkowego kilograma na netbooka w plecaku. Z komórki jak widać słabo idzie blogowanie!

Himalaje, Everest BC

W drodze do EBC z Gorak Shep

Od dziś można spodziewać się na 42km sporej ilości zdjęć z moi w roli głównej.. Z góry uprzedzam wrażliwych na „samouwielbienie” Nic na to nie poradzę…. bo zdjęcia są SUPER!!

A zdjęć mamy sporo. Z 1.5 tysiaka. Byłoby więcej, ale dysk padł po drodze i trzeba było selekcję już na miejscu prowadzić.  Póki co wszystkie przepadły przede mną w czeluściach dysku B… Mam nadzieję, że je jeszcze kiedyś zobaczę… Na długi weekend planuję zrobić wirtualny „come back” do Nepalu. Do tej pory jakoś nie miałam odwagi;)

Himalaje, okolice Namche Bazar, Kumjung

Wycieczka aklimatyzacyjna na lekko. Okolice Namche Bazar, Kumjung.

Ja robiłam notatki z podróży w sposób tradycyjny (jak to zwykli robić prawdziwi himalaiści;))), na papierze, w postrzępionym notesie odchudzonym o okładkę. Notatki spisywałam niemal codziennie, do czasu aż mi się znudziło, czyli kilka dni przed końcem. Sukcesywnie zamierzam owe głębokie przemyślenia przelać tu na bloga właśnie, zachowując daty i chronologie wydarzeń, tak, że jak ktoś może kiedyś przeczyta moją relację to coś przydatnego wyniesie.

Himalaje, Everest BC trek

Kontemplacja

Co aktualnie słychać w świecie biegowym? Moim biegowym małym świecie. Ano nic. Wielkie NIC. Null. Od powrotu nie wykonałam żadnej aktywności fizycznej poza klikaniem myszą w kompa:/ Normalnie mi się nie chciało. I dalej się nie chce. Aktualnie czekam na natchnienie, aby ruszyć się z domu i COŚ zrobić aby nie skończyć na zawsze tak:

leń - Couch potato

Couch potato czyli pospolity leń (źródło)

Chyba brakuje mi celu.. Podejrzewam, że nie tylko mnie takie dylematy dotyczą. Wielu z Was ma przecież za sobą intensywnie przebieganą jesień. Maratony, Wrocław, Warszawa, Poznań. Oj działo się. Czytam uważnie na blogach i zazdroszczę podziwiam  Wasze sukcesy!!! Na koniec jeszcze chciałam podziękować za przemiłe słowa przed i w trakcie wyprawy:))) Fajnie było Wasze wpisy na takim zadupiu poczytać, gdy od 2 dni siedzieliśmy w lewym Starbucksie (jedyne miejsce z darmowym wi-fi) oczekując na poprawę pogody i samolot powrotny!

Reklama

6 myśli w temacie “Powrót do rzeczywistości

  1. Galen 28 października 2011 / 08:54

    Czekam na focie i relację. Jeszcze raz gratuluję i zazdroszczę widoków.

  2. agusia 28 października 2011 / 18:51

    No zdjęcia naprawdę super;) A co do biegania, to najlepiej samemu sobie wyznaczać małe cele;)

  3. Emilia 29 października 2011 / 14:10

    Zdjęcia piękne! To musiała być fantastyczna wyprawa.
    A chęć do biegania pewnie powróci 🙂

  4. pawelbiega 1 listopada 2011 / 07:24

    Kurcze, wracam do rzeczywistości, patrzę… a tu istny Nepal!! Muszę sobie zrobić wolny wieczór na zapoznanie się z relacją. Mam wrażenie że czytanie jej na szybko będzie… eee… profanacją 😉

    Jeszcze raz gratuluję udanej wyprawy 🙂

  5. Truskawa 25 lutego 2012 / 08:17

    wooooooooooooooooooooow … dopiero teraz odkryłam ten wpis … muszę pobuszowac po Twoim blogu bardziej … a samouwielbienie fotograficzne rozumiem, zdjęcia sa g.e.n.i.a.l.n.e !!!! ja też tak chcę, załozyłam już nawet drugiego bloga w styczniu ale mi się nie chce go prowadzic … hi, hi … z moja konsekwencją jest tak tragicznie, że dziwię się jak mi się chce jeszcze cos robic, bo bycie takim kartoflem na kanapie jest czasami naprawde naaaaaaaaaaaaajs 😉 do czasu kiedy juz ma sie odsiedziny i dooopa od plaszczenie boli 😉 blog jest świetny, ale sie chyba powtarzam …

  6. Kate 26 lutego 2012 / 18:34

    Ojej dzieki Truskawaaa:)) Dajesz adres tego bloga! nie mam już gdzie czytywać Twoich mądrości i mi tęskno trochę!! Myślisz, ze mi sie chce pisać non stop? Raczej bywa.. sinusoidalnie. Jeśli się nie chce, to się nie sile tylko robię przerwę aż się zachce.
    Couch potatos mówię stanowcze NIE!!! Kanapa jest najs przez 1 dzień, no max 2, potem nic już dobrego nie przynosi;)

Możliwość komentowania jest wyłączona.