Budzi nas kolejny wspaniały poranek, pełen słońca, ale i mrozu. Na dworze jest bankowo poniżej zera, gdy wychodzimy o 7.20 (rekord!). Na głównej ścieżce w kierunku bazy pod Everestem masa ludzi, niczym jakiś wyścig to upragnionego celu. Idziemy nasłonecznioną dolinką, nadal wzdłuż lodowca Khumbu. Drałujemy naprawdę szybko, z plecurami, mijając większość ludzi po drodze. Czuję, że chyba “zaskoczyła” aklimatyzacja, bo idzie się wyśmienicie!
Czego można więcej chcieć:))) Jest pięknie!
Schody (dosłowne!) zaczynają się, gdy dolinka przechodzi w teren faktycznego lodowca, z niezłymi podejściami i kamieniami. Zaczyna się od 100m podejścia na Lobuche Pass (5110m). Zgon momentalny, zadyszka, nogi z waty (brak tlenu dla mięśni).
Do samego Gorak Shep (5190 m) szlak wiedzie lodowcem, między kamieniami. Góra, dół.
Przed nami ośnieżone Pumori
Po prawej Nuptse, za którym kryje się Everest
Kamyki w drodze do Gorak Shep dają w kość czworogłowym
Gorak Shep u stóp lodowca Khumbu. W lewo odchodzi szlak na trekkingowy szczyt Kala Pattar.
W Gorak bierzemy pierwszy lepszy lodge. Szybki przepak, szamka i ruszamy, bo czeka nas jeszcze dobre parę godzin marszu do i z bazy.
Trasa różnorodna, kamienista, non stop góra-dół. Początkowo moreną boczną, później już samym lodowcem. Początkowo wydawała się łatwa, jednak na wysokości 5200m zmęczenie czuć 2x mocniej. Zwłaszcza na podejściach brakuje tlenu.
No to start!
3 sekundy później: ałaaa wata w nogach!
Najważniejsze na takich wysokościach to nawadniać się porządnie!
Wchodzimy na “lodowy” lodowiec. Grubość lodu w szczelinach robi mega wrażenie. Widać, że lód cały czas pracuje: tu się coś urwie, tam spadnie do jeziorka. Momentami buty ślizgają się po lodzie, ale ogólnie jest bezpiecznie.
Mijamy skalny “pomnik“ z wyrytym Everest Base Camp. To dla większości ludzi cel podróży. My idziemy dalej dobre 30-40min, do faktycznej bazy. Z daleka widać już namioty.
“Uważaj gdzie idziesz!” Jeziorka lodowcowe i seraki.
Pierwsze namioty bazy. W tle seraki na lodowcu.
Jupii!! Wreszcie JESTEŚMY! Base Camp jest nasz! Wszyscy się cieszą, jak by conajmniej zdobyli Everest:))
Padam na pysk! Jestem normalnie wykończona i przeszczęśliwa. Everestu z bazy nie widać (jest schowany za plecami Nuptse), ale można sobie wyobrazić jaki ogrom trasy mają do przebycia wyprawy. Dookoła widać namioty wyprawy japońskiej, jedynej w tym czasie w Nepalu (to nie sezon).
Mozolna droga powrotna.
Wracamy niemal tak samo długo jak szliśmy do bazy. Słońce smaży cały czas, co jeszcze bardziej męczy. Do Gorak docieramy z r ą b a n i.
Wcinamy makarony, niektórzy to nawet dwa.. i dość wcześnie lądujemy w śpiworach. Blas odczuwa nieco ból w czaszce (plus dalej jest chory), ja znowu nie śpię pół nocy…
300NPR Pokój lodgu w Gorak Shep
600NPR Hot Water (medium pot)
500NPR Maccaroni Cheese Tomato
380NPR Veg fried noodle
500NPR Egg fried noodle
900NPR Ginger Tea (Big pot) <—rekord za herbatę na trasie
640NPR 2x Pancake & Honey
640NPR Tea (Big pot)
Notatki wyprawy do Everest Base Camp i Gokyo w Himalajach (sumiennie) prowadzone „live”, w czasie wyprawy (9-10.2011). Uzupełnione i wrzucone na 42 km and more po powrocie. Więcej na blogu w kategorii Nepal. Aby otrzymać powiadomienie o nowych wpisach zapisz się do „Powiadomienia e-mailem” (po prawej) lub dodaj RSS 42km w swoim czytniku. Zobacz kolejny dzień lub początek relacji z trasy.
Czytam jak ciekawą książkę przygodową i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! Z każdym wpisem szczęka mi opada coraz niżej 🙂 Wielki szacun, czapki z głów 😀 A jak się zobaczymy następnym razem to poproszę o autograf
Zaje….te Fotki
Pozdrawiam
Coś się przytkało i nie możemy się doczekać na kolejny odcinek…
Co tu taka posucha Kasia ? 🙂 pewnie jak u każdego , dzień jest za krótki. Ja nie mogę doczekać kolejnego dnia wycieczki :). P.S. Z fryzurą żadnego problemu nie mam ( pierwszy raz trafiłam na super fryzjerkę ) ale na co dzień stawiam na „klasykę” :D. Biegałam, biegam i będę biegać , obiecałam sobie że 2012 będzie to mój rok pod względem biegów ulicznych :-). Sama wiesz, życie zaczyna się po 30-tce.
Zapadłam w zimowy sen.. dosłownie. Ciągle chce mi się spać, zamiast coś pożytecznego zrobić..W ten weekend rozprawię się z końcówką relacji, bo zaraz zapomnę co się tam w ogóle działo!
Pozdrawiam!