Gokyo (4790m) zapamiętam jako najprzyjemniejszy dzień treku. Nie dość, że mieliśmy za sobą już największe trudy i taaaakie sukcesy w kieszeni to jeszcze dostaliśmy mega fajny, duży i CIEPŁY pokój w lodgu Gokyo Resort! Po raz pierwszy zdarza się, że można rozebrać się z tysiąca łachów i nie zamarznąć! No i jeszcze widok na niebieskie jezioro Dudh Pokhari (Gokyo Lake).
Widok na osadę Gokyo ze szlaku na Gokyo Ri
Z rana był plan na wejście na Gokyo Ri (5383 m) na wschód słońca. Mi się totalnie nie chciało po ciemku zrywać, poza tym dobrze nam zrobi dzień odpoczynku od siebie po wczorajszym dniu wrażeń. Decydujemy, że każdy z nas idzie sobie sam w swoim tempie. Trasa na szczyt to “raptem” prawie 600m przewyższenia (z 4790m na 5383m), czyli jeszcze więcej niż na Kala Pattar.
Blas wyrusza jak jeszcze ciemnawo jest, ale na wschód się chyba nie załapie. Ja wychodzę ok 7:30. Rześko i mroźno, ale słoneczko zaczyna przygrzewać. Szlak na szczyt wiedzie w pełnym słońcu. Jest stromo w górę, ale idzie mi sie fantastycznie. Wystarczy się odwrócić i mam widok na całe jezioro i wioskę, jak na zdjęciu powyżej. Spotykam B, który szpanuje, że osiągnął szczyt w 1:20h. Phiii. Ja też zasuwam ile wlezie, mijam większość ludzi po drodze. Na szczycie staję po 1 godzinie i 40 minutach. Not bad, not bad! Zwłaszcza, że wg przewodnika droga zajmuje ok 3h. Jednak co to znaczy dobra aklimatyzacja!
Widok ze szczytu Gokyo Ri, po lewej Cho Oyu (8201m)
Sam szczyt to skupisko wielkich kamieni, po który można łazić do woli, cykając fotki z górami w tle, na wszystkie cztery strony świata. Pomiędzy nimi powiewają kolorowe nepalskie flagi modlitewne. Stąd widać aż 4 ośmiotysięczniki. Od lewej, na wprost ze szlaku, Cho Oyu (8201m), w odddali Everest (8848m), Lhotse (8501m) i Makalu (8485m, niestety nie poznaję który to:/). Od Cho Oyu ciągnie się olbrzymi jęzor lodowca Ngozumpa, który wczoraj przekraczaliśmy. Tuż przy morenie lodowca widać chatki w Gokyo, a po prawej ciągną się kolejne niebieskie jeziorka doliny Gokyo. Wszystko to razem daje niesamowitą kombinację!
Jest w s p a n i a l e!
Cykam parę fotek komórką i jazda w dół! Dziś oficjalnie rozpoczyna się powrót! Widoki pogoda dodają mi skrzydeł! Zbiegam całą drogę w ok 30 min. Na koniec ała.. czuć czworogłowe!
Na dole spotykam się z B, któremu w międzyczasie udało się skombinować internet satelitarny (wczoraj wieczorem nie działał już), żeby poinformować rodzinki przez blipa, że przeżyliśmy najtrudniejszy odcinek. Od 3 dni nie dawaliśmy znaku życia, bo nie było ani zasięgu, ani neta.
Przy kolejnym dzbanie herbatki – Gokyo Resort.
Po śniadaniu rozpoczynamy powrót. Idąc w dół znacznie przyjemniej i szybciej mijają kolejne obrazy z trasy, tym bardziej, że nie wracamy tą samą drogą co w górę. Późnym popołudniem docieramy do Machermo (4410m, czyli cały kilometr niżej niż z rana na szczycie Gokyo Ri).
Trafiamy do wspaniałego lodga – Namgyal Lodge, gdzie nie dość, że można się powygrzewać w słońcu na dworze, to jeszcze jest nieograniczony dostęp do nielodowatej bieżącej wody! Alleluja! Wreszcie czyste włosy!!! Ostatni raz myte dokładnie 8 dni temu! Robimy też małe pranie i pseudo-kąpiel (kran ogólno dostępny, na widoku), jak większość ludzi w lodgu. Do późna siedzimy w ciepłej jadalni przy kolejnych dzbanach herbaty:)
Notatki wyprawy do Everest Base Camp i Gokyo w Himalajach prowadzone „live”, w czasie wyprawy (9-10.2011). Uzupełnione i wrzucone na 42 km and more po powrocie. Więcej na blogu w kategorii Nepal. Zobacz początek relacji z trasy lub kolejny dzień
Błąd w druku „…że osiągnął szczyt w 1:20h…”
to było 1:15h! 🙂