Drogę w dól, która w górę zajęła nam około 8 dni, pokonujemy w 2-3 dni. Krajobrazy szubko sie zmieniaja, słońce przygrzewa cały dzień. Idziemy praktycznie bez przerw i specjalnego zmęczenia. Plecaki też jakby lżejsze (w końcu wykończyliśmy baterię snikersów). Czuć, że wyprawa ma sie ku końcowi.
Tam gdzieś za tymi górami leży Lukla, do której zmierzamy.
Z Machermo schodzimy przez kolejne wioski aż do samego Namcge Bazar. A w Namche to juz niemal jak w domu! Tłok na uliczkach spory. Widać, że rozpoczął się właściwy sezon trekkingowy na trasie pod Everest! W dwóch lodgach, do których zaglądamy, nie ma juz miejsc. Na szczęście hoteli w Namche jest pod dostatkiem, ladujemy w Sherpa Village Hotel. Bardzo przyjemny, nawet mozna ukradkiem dokonać „kąpieli” pod kranem na korytarzu. Wieczorem szalejemy: kupujemy po browarku (po 200 rupii puszka 0.3l) i oblewamy sukcesy:))))
A jednak Nepalczycy znaja wynalazek kola…
Im nizej, tym wieksze pakunki i mlodszych porterow mozna spotkac
Tak podróżuje mięsko w Himalajach. Smacznego Blas!
Wreszcie! Koncowka drogi strasznie sie dluzyla..
W drodze miedzy Namche a Lukla zaglądamy do Phakding. Dwa tygodnie temu tutaj nocowalismy po raz pierwszy w Himalajach. Wstępujemy do babci Pakuli na momy i zapytać, czy przypadkiem nie znalazły się buty Błażeja, które wówczas zostawił/zgubił/ukradli mu (do teraz nie mamy pojecia jak zniknęły). Niestety śladu brak. Cóż, mamy nadzieje, że jakiemuś Szerpie przydadzą się do biegania w terenie;)
Do Lukli docieramy późnym popołudniem dość zmęczeni mozolnym marszem. Od teraz już pełen wyluz! Prawdziwa kąpiel, piwko, szwędanie się po Lukli i odpoczynek. Niestety ów odpoczynek przedłuża sie do prawie 3 dni! Pogoda pod psem, kasa sie kończy, miodzio po prostu!
Pada i pada, a pas startowy z całych 400m zrobił się widoczny na 100.
Czas spędzamy na wsuwaniu ciastek w Starbucksie, bo tylko tam jest darmowe wi-fi i można płacić kartą. Jak się później okaże, można płacić, lecz tylko wtedy, jak działają linie telefoniczne… Pogoda uszkodziła coś na kablach i tak opuszczamy wreszcie Luklę z niezapłaconym rachunkiem na kilka tyś rupii w Starbucksie i ludgu The Nord Face, którym spędzaliśmy ostatnią noc (to akurat żadna strata, tragiczny był). Ups!
Zanim odlecimy z Himalajów czeka nas jeszcze małe zamieszanie na lotnisku w Lukli. Oczywiście każdemu śpieszy się na samolot, bo okienko na pogodę nie będzie trwać wiecznie. Chętnych jest niestety więcej niż miejsc… My nie mamy żadnego nepalskiego załatwiacza, więc sprawa podwójnie trudna. Uff, jednak udaje nam się wcisnąć na pokład Ottera. Uratowani!!!
Bye, bye! Do zobaczenia (za rok?)!
Notatki wyprawy do Everest Base Camp i Gokyo w Himalajach (sumiennie) prowadzone „live”, w czasie wyprawy (9-10.2011). Uzupełnione i wrzucone na 42 km and more po powrocie. Więcej na blogu w kategorii Nepal. Zobacz początek relacji z trasy lub ostatni dzień relacji.
Świetna relacja. Fajnie było poczytać i pooglądać. Macie wspomnienia na całe życie. Nic tylko pozazdrościć :]
Świetne! Gratuluję wyprawy i zrealizowania ambitnych celów (chyba się powtarzam ale co tam). Wspaniała relacja! Normalnie gdy czytam i oglądam to mnie chochlik zwany zazdrością aż zżera od środka 😉
Pozdrowienia!