No niestety, skończyło się leniuchowanie.
Te święta udało się spędzić dokładnie tak jak sobie tego życzyłam. Było rodzinnie, sielsko, sportowo, słodko, pysznie, aktywnie, towarzysko, psiarsko, leniwie itd. Rodzinka Blasa, u której po raz pierwszy spędzałam święta Bożego Narodzenia, wspaniale mnie ugościła i pozwoliła zapomnieć o własnej (chlip, chlip). Dodatkowo, domek na skraju lasu i nowe fajne towarzystwo do biegania (tak, Olga, Ty;)), czego można chcieć więcej!
Najpierw tradycyjnie wielkie pichcenie, potem tradycyjnie pałaszowanie.
Jedyne czego trochę brakowało to śnieg. W zamian była temperatura 8 stopni na plusie! Niewiarygodne!
“Co tam śnieg jak można takie mięciutkie błotko zaliczyć!”
Największą niespodziankę sprawiła mi Bagira. W czasie tych trzech dni przebiegła ze mną.. 24 kilometry!!! Wow! Co jest absolutnym hitem przy jej leniwym charakterze;) Czyżby moje próby trenerskie przynosiły rezultaty?! Może trochę. W większości pewnie była to chyba zaleta licznego towarzystwa (Olga, psy i czasem Blas) tej biegowej sfory oraz (jak nie przede wszystkim) zapachów zwierzyny jakimi przyciągał las. A było ich na prawdę sporo! Sarny i zające i inne psie marzenia;)
Przygotowania do startu, chwila na pamiątkowe zdjęcia
“Bagusia, pamiętaj czego pani uczyła! Piękny uśmiech do kamery i jedziemy!”
Reksio (ten cielaczek na 1-szym planie) się podkręcił za bardzo, że aż z kadru wyskoczył
Olga, siostra B (także od niedawna prowadzi bloga na MP), jest jedną z osób, które udało mi się wciągnąć swiego czasu w bieganie. I to z jakim rezultatem! Okazało się, że ma niezłe predyspozycje biegowo-wytrzymałościowe. Dołóż do tego silny uparty charakter, setki przebieganych kilometrów, zawodów i w tym roku zrobiła 3:34h w maratonie. Szacun!!! Hmm… może jak bym się bardziej przyłożyła.. buhaha..
Poszły!!!
A właśnie.. Czas by powziąć jakieś decyzje odnośnie wiosennych startów, bo ani się obejrzę i będzie tak jak z Biegiem Sylwestrowym w Trzebnicy:/ Jak się wreszcie namyśliłam, żeby pobiec na luzie, na rozkręcenie nowego sezonu, to zapisy zamknięto… Wrrr.
Bilans świąteczny:
Olga – 34km <— kujon
ja – 27km <— perfecto!
Bagira – 24 km <— perfecto!
Blas – tylko 9km <—– buuuuu, wstyd!
Jak romantycznie… (a gdzie Błażej?)
No takie święta, to ja rozumiem:)
Jeśli chodzi o plany na wiosnę, to może Półmaraton Ślężański?
To 24 marzec, a tydzień później jest Poznań, wiec mam dylemat;)
Fajny blog.Dobrze dobierasz fotki.A jeżeli chodzi o sport,to próbowałaś Nordic Walking?Pozdrawiam serdecznie.
Hej:) Z kijkami mam do czynienia raczej tylko w górach. Jak mam wolny czas to wolę biegać albo szlajać sie z psem Na wszystko czasu nie starczy;)) Prozdrawiam!
Zapraszam na odwiedziny mojego bloga.
No w końcu:))) Cieszę się, że wróciłaś do biegania;))) Wszystkiego dobrego w nowym roku!!!