Ten wpis miał polecieć ze 2 tygodnie temu, w okresie świątecznego szaleństwa słodyczowego, ale przepadł mi z oczu i zapomniałam.
Basler brunsli, lub raczej coś a la brunsli – tradycujne szwajcarskie przysmaki, to jedyne ciastka jakie robię w okresie świątecznym. Można o nich powiedzieć, że są zdrowe zdrowsze od innych: mniej cukru, duuużo orzechów, gorzkie kakao. Tak sobie przynajmniej tłumaczę…
Składniki:
- 100g orzechów laskowych
- 150g migdałów
- 100g cukru
- czekolada gorzka 100g
- 2 łyżki kakao
- 2 łyżki mąki (pełnoziarnistej)
- 2 białka jaj
- 1/2 łyżeczki cynamonu
- szczypta soli
- 2 łyżki wódeczki (w orginale jest szwajcarski trunk)
Przydadzą się:
- wałek
- papier do pieczenia
- foremki
Jak to się robi?
- Zmielić orzechy i migdały. Można użyć samych migdałów.
- W misce połączyć suche składniki: orzechy, cukier, mąka, kakao, cynamon, sól.
- Rozpuścić czekoladę. Można w tzw kąpieli wodnej (cokolwiek to jest;)), ja zrobiłam to po prostu w garnku na kuchence na małym ogniu. Uważać, żeby nie spalić!
- Białka jaj lekko ubić. Żółtka chętnie zje mój pies.
- Połączyć wszystko w misce (uwaga, strasznie lepiące!), zrobić kulę i do lodówki na godzinkę.
- Rozwałkować na papierze do pieczenia na grubość 0.5 do 1 cm. Osobiście wolę te cieńsze.
- Wyciąć dowolne kształty. Ja zawsze robie miśki.
- Pozwolić ciastkom oschnąć do rana na blasze.
- Piec 6 min w piekarniku na (200C).
I zabawa w wycinanie:
MNIAAAM!
Lubimy te ciasteczka.
Dlatego znikaja w 3 sekundy:))