Zrobiłam to!

zima i śnieg

Tak, w końcu nastąpiła ta chwila, że nie byłam w stanie zebrać się i zmobilizować na tyle, żeby wybiec w zimny, mokry wieczór na kolejny Key Run Workout 2 (czyli po polsku bieg tempowy). Tak narzekałam, że zimno, a tu odwilż przyszła znienacka, w dodatku razem z porą deszczową. Buu. Jutro nie dam rady pobiegać, z resztą trzeba odpocząć przed niedzielnym wybieganiem,  podjęłam więc męską decyzję: siłownia.

8km 46 min

Widoczki „z trasy” – niezapomniane!

Spodziewałam się umieralni…  i ją dostałam, ale ogólnie nie było tak źle. Zwłaszcza z czasem, jakiego się spodziewałam. 8 km = 46 min. Co prawda bieg na tempo to nie był, tylko raczej interwały (2 mini-przerwy, dla „głowy” i otarcie kropli potu z czoła) 4, 2, 2 km, plus targowanie się ze sobą czy już zwalniać, czy dalej cisnąć.  Szczerze powiem, że więcej niż dyszkę to nie wyobrażam sobie robić na siłce…

8km 46 min

Jest!Wymęczone 8km!

Wizyta na siłce przypomniała mi jak to niegdyś uwielbiałam tam chodzić (taa, prawdziwy „gym rat”) i nawet nie śniło mi się biegać na dworze! Ach to były czasy*.

Czymże jest wizyta na siłowni bez obciachowego zdjęcia z szatni?!

Negatywne strony biegania na taśmie znamy wszyscy, bo większość z nas jednak mało kiedy (lub nigdy!) biega w zamknięciu. Brakuje przede wszystkim tej wolności, beztroski, świeżego powietrza, wiatru w pysk . A jakie są plusy?

Zobaczmy:

– ciepełko, sucho, woda pod ręką – czyli wygodnictwo pod każdym względem

– towarzystwo – hm, różnorodne, ale zawsze jest ktoś jeszcze, kto puchnie przy cardio tak jak Ty

– rozciąganie po biegu (przynajmniej dla mnie to zawsze oczywiste było, taka ot rutyna), wygodnie, sucho

– bliskość innych maszyn, gdzie można niejako przy okazji zaliczyć – moją mantrą po biegu zawsze były brzuszki na ławeczce skośnej, reszta maszyn jakoś niespecjalnie mnie interesowała

– mentalne wyzwanie (hm.. czy to plus?!) – „co cie nie zabije, to Cię wzmocni” – na pewno takie mentalne gierki pomagają na zawodach, bo wiesz czego się spodziewać po sobie i swoich możliwościach

– rozgrzewka trwa zadziwiająco krótko… potem jest już prze-grzewka

Ogółem: nie jest źle!

siłownia

* (dla ciekawskich) Zaczęłam biegać jakieś 3lata temu właśnie dzięki temu, że koleżanka zabrała mnie na siłkę i przedstawiła mi bieżnię. Tak się wkręciła, że niemal codziennie kręciłam tam km. Nigdy na zewnątrz. Do czasu… kiedy zapisałam się na pierwszy bieg – 1  Półmaraton Poznań (a co!), gdzie po raz pierwszy przyszło mi biec „w naturze”. Plan treningowy obejmował wyłącznie test na 21 km (tak, na bieżni!!!) na 3 dni przed zawodami. Taaa, urodzony biegacz, po prostu!

1 Półmaraton Poznań

Dowód na to, że udało mi się przeżyć te 21 km na świeżym powietrzu:)

Reklama

15 myśli w temacie “Zrobiłam to!

  1. drproctor 18 lutego 2012 / 06:31

    Mnie do biegania na taśmie może zmusić jedynie pogoda – ekstremalny mróz lub deszcz (nienawidzę biegać w deszczu). Sęk w tym, że siłownie, które mam względnie blisko domu wymagają wykupienia karnetu względnie stawiają zaporową cenę za jednorazowe wejście. Efekt: na palcach jednej ręki policzyć można moje bytności na bieżni mechanicznej.

    • Kate 19 lutego 2012 / 06:40

      Dokładne, to była wyjątkowa sytuacja: zimno+deszcz, bo w lecie to nie przeszkadza. Oczywiście zgadzam się co do bezsensu zaporowych cen na jednorazowe wejścia.. tam gdzie chodzę chyba w ogóle nie ma mniejszej opcji niż 1 miesiąc.Na szczęście mam Multisporta (głownie na jogę), więc to nie problem;)

  2. agusia 18 lutego 2012 / 15:48

    No tak, w końcu świeże powietrze nie zabija;) Mi jeszcze nie zdarzyło mi się biegać na bieżni , nauczyłam się biegać w trudnych warunkach , pogoda ma tu niewiele do gadania;) Pozdrawiam

    • Kate 19 lutego 2012 / 06:36

      Widzę, widzę, że jesteś nie do zdarcia:)))

  3. Wojtek 18 lutego 2012 / 19:04

    Ja też jeszcze nigdy nie biegałem na taśmie wolę świeże powietrze nawet w ciężkich warunkach ale na pewno kiedyś spróbuje 😉

  4. Truskawa 18 lutego 2012 / 22:46

    pomidorowa i pomidory wg dietetyki tradycyjnej medycyny chinskiej maja działanie wychładzające na organizm i dlatego nawet jesli zezre się gorąca pomidorozzę, to i tak wieje potem w kiszkach mrozzem ;)))

    • Kate 19 lutego 2012 / 06:41

      Seriooo??? To dlatego nigdy nie mogę poprzestać na 1 talerzu, tylko dopycham się drugim, bo tak ciepło i przyjemnie;))

  5. Truskawa 18 lutego 2012 / 22:54

    jako etykietki uzyłas słowa „motywacja” hmmm…. dla mnie marna… bo jakbym poszła na siłke i zobaczyła laski w opietych leginsach obok to chyba ze wstydu, że mi się słonina telepie wyrwałabym z biezni że ho, ho… narobiłas mi smaka dosłownie na jakiegos biega… może czas rozpocząc nowy sezon do cholerrry??? motyw mam ale akcja wciąż klepie dołki w kanapie… 🙂 ps. świetny blog, jestem fanką i kibicuję we wszystkich przedsięwzięciach, może Ci pozazdroszczę energii i figury i pasji i wreszcie się wykaraskam z kryzysu 😉

    • Kate 19 lutego 2012 / 07:29

      Zaznaczyłam jako „motywacja”, że by pamiętać, że jak się boje coś zrobić i mam czarne myśli, jak to będzie strasznie, nie zawsze okazuje się, że tak NA PRAWDĘ jest!
      Dziś znowu pogoda do dupy (pada i około 0 stopni), a ja mam w planie… khe khe.. 20 km i serio rozważam ciepłą siłkę..
      Tak więc mówię Ci Truskawo, weź po prostu i pójdź biegać, na 20 min na przykład, tak żeby się rozkręcić, bez względu jak bardzo się boisz, że będzie ciężko! (tak, wiem co mówie, przerabiałam to tydzień temu..)

      No już! Marsz po buty!

  6. Rayo 26 lutego 2012 / 16:59

    W tej siłowni (też tam bywam:), widoki faktycznie są „cudowne” hehe:)
    Dobrze, że aktualna pogoda sprzyja biegaczom i można śmiało ruszyć w teren:)

  7. pepsieliot 2 kwietnia 2012 / 17:00

    Hejaach, ja też zaczęłam od bieżni i biegałam tylko na bieżni przez rok. Potem odkryłam bryzę w oczy. Jaki miałaś czas na swoim pierwszym pół maratonie? o ile to nie jest owiane tajemnicą, pozdro pozdro

  8. Robert Podsiadly (@robert59p) 23 lutego 2013 / 13:51

    > moją mantrą po biegu zawsze były brzuszki na ławeczce skośnej, reszta maszyn jakoś niespecjalnie mnie interesowała – Kasiu to fajnie brzmi!!!

    Ja bardzo polecam TRX. Od tego roku zacząłem dbać o siebie – 2x w tygodniu TRX + 1x stretching. Od przyszłego tygodnia zaczynam robić silę specjalistyczną, pod Rzeźnika. Dwa lata temu wyzło mi to bardzo fajnie, mam nadzieję, że w tym też się uda. B. robi jakieś przygotowanie siłowe? czy on taki talent, że nie potrzebuje?

    • Kate 23 lutego 2013 / 19:21

      Nie wiem Robert. Zapytaj go sam;)

      Każdy ma swoje sposoby. Mi się z czasem zmieniły. Teraz prawie tylko ashtanga jako uzupełnienie, zwłaszcza że zaczynam robić postępy:))))

    • Kate 23 lutego 2013 / 19:22

      blas: teraz biega codziennie 14-17 km (do i z pracy) + karate 1-2x w tygodniu + czasem dluzsze wybieganie w weekend.

Możliwość komentowania jest wyłączona.