Ogarnianie się w codziennej rzeczywistości tym razem przychodzi mi bardzo powoli. To samo tyczy się zdrowego jedzenia (ponad 2 tygodnie na GR20 na puszkach, Marsach, ciasteczkach, bez warzyw !!!) i reżimu uporządkowania treningowego. Tydzień poprzedni minął wyłącznie na odpoczywaniu po trudach GR-a, lizaniu ran i przyzwyczajaniu się do chodzenia po płaskim. Aaa, no i oczywiście było dużo tego:
Trzeba udobruchać obrażonego psa.
Razem z B spodziewaliśmy się także sporej poprawy kondycji i siły, a tu zonk! Nic takiego się nie stało. Jedyne co zauważyliśmy, to bolące kolana, zwłaszcza przy schodzeniu po schodach. Na wadze cudu cyferkowego też nie zauważyłam, choć po cichu liczyłąm. Hmmm, te cholerne francuskie spleśniałe sery! I canistrelli (lokalne ciastka z mąki kasztanowej). Trzeba się było lepiej pilnować…eh.
Placek
Jak już sobie pomarudziłam przez tydzień jak mi źle, i jak mi sie nie chce, i w ogóle “dlaczego wakacje miały tylko 2 tygodnie” i “dlaczego musze chodzić do ^&@$^%$# pracy” to się wreszcie opamiętałam i w zeszły weekend odkurzyłam biegowe buty.
Ach, co to był za bieg!!! Mówię Wam! Prawie nie umarłam z tego nadmiaru szczęścia… Ciężki start, skwar, zadyszka, kolka, 100 przerw, strzelające kolana.. A to wszystko na całych 6 km przyjemniej trasy w trakcie zwiedzania okolicznych inwestycji budowlanych. To po to naginałam 2 tygodnie o górach ja się pytam?!
Na szczęście kolejny i kolejny bieg przypomniały nieco ciału o co chodzi i jak to robić, żeby nie nabawić się palpitacji serca przy pierwszej przebieżce. Każdy kolejny to poprawa. Jutro planuję aż 10-12 kilometrowe wyjście.
Robiąc objazd po znajomych blogach, nie sposób nie zauważyć lekkiego poruszenia w stronę jesiennych maratonów. Wszak pozostało raptem kilkanaście tygodni, w zależności która jesienna opcję obierzemy, a to idealny moment na rozpoczęcie Planu. Jak juz pewnie wiecie, jestem mistrzem robienia Planów. Oczywiście i tym razem zaczyna mnie korcić… Zastanawiam się czy jest w ogóle szansa na przygotowanie się w te 3 miesiące na 42 km?? Może lepiej zacząć (tak, dokładnie! zacząć!) od połówki? Niestety prawdą jest, że nie biegam ani dużo, ani specjalnie regularnie od paru miesięcy. Chyba powinnam zmienić nazwę bloga na 10km and more.
Co myślicie? O maratonie, nie o nazwie;)
Zabieram się zaraz za wspominki z GR-a i pisanie relacji, zanim totalnie zapomnę co i kiedy się działo. Mam nadzieję, że będzie mi się do niej wracało równie fajnie jak do Nepalu (ach, może kiedyś jeszcze tam wrócimy..).
Dawaj na 30 Wrocławski Hasco Lek Maraton. Będzie dobra zabawa 😛
Galen! Zabawa?!!! Jak w 2008 po raz pierwszy (i ostatni) biegłam maraton, to nie przypominam sobie żadnej zabawy!!
Z resztą, jak bardzo bym chciała we Wroc pobiec, to raczej odpada, bo jest najwcześniej ze wszystkich.
Ale Wam Miszczom kibicować będę na pewno!
Dobra, wiem że to będzie rzeźnie. Tak tylko zachęcić chciałem 😛
Jak nie maraton, to może połówka?
Właśnie wynalazłem takową w Wałbrzychu pod koniec sierpnia: http://biegaj-zapobiegaj.pl/news/.
Chciałem pobiec w Henrykowie w połowie sierpnia, ale ceny mnie powaliły.
Będziemy razem kibicować twardzielom-maratończykom.
Co do wagi: mięśnie są cięższe niż tłuszczyk 😉
Co do zmęczenia: trzeba się zregenerować a moc sama przyjdzie 😉
Tak, właśnie robiłam przegląd połówek i całkiem ich sporo w okolicy. Widać, że ludzicha biegają;))
Kibicować we Wroc będę na pewno, bo jak maraton – to tylko Poznań wchodzi w grę.
przygotowywanie się do maratonu sprawia, że się więcej biega, a już to samo w sobie jest dobre :), teraz na przykład myślę o maratonie NY, ale co z tego wyjdzie, nie wiadomo, ważne że jest motywa 🙂
dokładnie. jak nawet w zeszłym roku nie pobiegłam maratonu na jesień, to przynajmniej 3x mi sie chciało niż tak sobie a muzom klepać km.
New York? Bierzesz udział w losowaniu?
3 miesiące to sporo czasu biorąc pod uwagę, że nie zaczynasz od zera. Spróbuj przygotować się do maratonu. Poznań masz blisko i 105 dni na poprawę kondycji 🙂
Drucik, co racja, to racja, ale pietra i tak mam;)
Widzę, że się zbierasz do drugiego maratonu jak ja 😉 W zeszłym roku sobie odpuściłem a w tym nie jestem pewny czy mam próbować 😉
Po 1-sze i najważniesze: trzeba być pewnym!!! Bo jak sie potem zaciągnąć np. na 30-kilometrowe wybieganie?
Kate, co masz na myśli? Rzeczywiście jest jakieś losowanie? Jeszcze nigdy nie ciągnęłam żadnego losa 🙂
Koniecznie Poznań Maraton. Ręczę, że przygotujesz się śpiewająco…
Ja też nie wiem czy zdążę przygotować się należycie do maratonu, ale wystartuję mimo wszystko w Poznań Maraton:) Mam nadzieje, że będziesz!!
Kasia dasz radę się przygotować! Moim zdaniem i na Wrocław! Rozruszasz trochę nogi i zobaczysz jak będą Cię niosły! Takie górskie wyprawy, które zaliczasz są świetnym wzmacniaczem nóg!
Ja do Dębna przygotowywałam się 3 miesiące, chociaż z regularnością treningów bywało różnie. teraz też zaczynam na Wrocław choć znowu jest tak , ze robię 2 intensywne tygodnie , a potem kolejne 2 to raptem po 1-2 treningi;-/ Lipiec założyłam sobie ambitnie 190km do przebiegnięcia i przynajmniej jedno ponad 30km wybieganie, ale…. no właśnie….
3mam za Ciebie kciuki!!!!
@Pepsi: losowanie startowego miałam na mysli. Jest wiecej chetnych niz pakietów. No chyba ze jedziesz z biura podróży, które wykupuje już u organizatora.
@Agusia: Ciebie to akurat w 100% jestem pewna!
@Madzia: tylko Poznań wchodzi w grę!
@Dorota: cieszy mnie to co piszesz, coraz bardziej skłaniam, zeby jednak spróbować… póki co czekam na tę moc;) dzieki wielkie!!!