No wreszcie! Ruszyłam się i pobiegłam w zawodach. Tak ot. Bez spinki. Bez przygotowania. Khe khe, nawet bez biegania ostatnio niestety. Na dyszkę, czyli prawie umarłam na takich wysokich obrotach. Blas opłacił mi wpisowe już jakiś czas temu, wiec nie było gadania. Chłopak wkręcił sie ostatnimi czasy w to całe bieganie bardziej niż ja, więc trzeba mu pokazać gdzie jego miejsce…:)
Rozgrzewka przed startem
Moje miejsce to niestety na razie ogon. Na tyle mnie dziś było stać. „Do the best, forget the rest” – jak mówi Tony Horton z P90X. Przemyśleń specjalnych nie mam, bo i oczekiwań nie miałam żadnych. Cieszę się po prostu, że pobiegłam, dobiegłam i nie umarłam:)
Ale, ale, nie zamierzam stać w miejscu, tylko powoli piąć się w górę. A i będzie ku temu okazja! Wrocławska Dycha to nowa biegowa inicjatywa we Wrocku. Zawody na 10 km mają mieć format Grand Prix i będą rozgrywane co miesiąc. Uważam, że to świetna okazja na kapkę adrenaliny i sposobność, by zmierzyć się z sobą i własnym wynikiem z przed miesiąca. Liczę, że progres będzie. Co najmniej 3 minuty. Taki plus startowania w słabszej kondycji, że postępy przychodzą dosyć szybko:) Tak mi się wydaje…
(źródło: ultimasport.pl)
powodzenia! malutkimi kroczkami a na pewno osiągniesz te cele o których marzysz ;*
Sonja, dzieki! Marzenia marzeniami, ale wiecej trzeba robic:)))
Pomysł fajny ale z wpisowym to ich trochę pogięło :]
No troche tak, w koncu to maly lokalny bieg, bez specjalnych nagrod, medali czy calej infrastruktury. Jak by chciec co miesiac starowac to ladna sumka sie robi;)
Dlatego nie startowaliśmy z Agatą 🙂
To next time na lewo;) jako zajac na przyklad!
No nareszcie ! Bieganie czasami dołuje ale niebieganie dołuje jeszcze bardziej…
Bieganie nie doluje, to inne rzeczy, najczesciej te poza nami, doluja. Z reszta, nie chce jakis smetow tutaj, wiec koniec marudzenia;PPP
Dziś dyszka , jutro dyszka wkrótce półmaraton a na jesień maraton! Kaśka – liczę że w końcu spotkamy się na jakiejś dużej imprezie!
Ja w tym roku kończę koronę. zakusy mam w Warszawie na 4h, ale zobaczymy jak pójdzie. No i główny cel lata Chudy Wawrzyniec – zapisałam się na mój I bieg ultra 😉
noooooo dokladnieeee, Dorotka! Pokicam troche, moze nawet na polowke sie niebawem zdecyduje:)
Pierwszy ultra? wow! mocarz z ciebie:)) w koncu ilez mozna klepac te asfatny, nie?
haha mocarz to będzie po ukończeniu;-) na razie ciężkie treningi przede mną!
Ty też pokicaj tu i tam i zobaczysz że na lato i jesień forma wróci z zdwojoną siłą!
Pozdrawiam;-)
no i pięknie 😀 pisz częściej 🙂
Kasiu a ja się cieszę, że Cię wreszcie spotkałem. Ja zamierzam biegać w każdej edycji o minutę szybciej, więc już w kwietniu powinnaś mnie przegonić.
gdzie reszta relacji? tak fajnie się czytało, a nagle się urwało 😛
Flashu, będzie o czym pisać – będzie tez relacja:) na razie się rozkręcam;)
ps: fajnie było Cie spotkać
Gratuluje sukcesu 🙂 ja bym sie nie ruszył w takie zimne dni 🙂
Trzymam kciuki, powodzenia!
Mnie bieganie wciągnęło w zeszłym roku. Przyjemność ze ścigania się ze samą sobą jest niesamowita. Doszłam do dystansu 21 km, a tu nagle niespodzianka – ciąża. No i skończyło się bicie rekordów, nastał czas dumnego truchtania z brzuszkiem. Teraz córcia jest na świecie, a ja marzę o powrocie na biegowy szlak 🙂 Pozdrawiam
Dzięki za słowa otuchy :))) Zazwyczaj myślę, właśnie tak jak piszesz, czyli liczy się mój progres a nie to co robią inni, ale wiadomo, czasami zdarzają się gorsze chwile 😉
Vincit qui se vincit – Zwycięża ten, kto pokona siebie…
Hej, a trasa równa czy góry/doliny jak w Trzebnicy?