Postanowiłam wrzucać na bloga znowu podsumowania moich tygodniowych aktywności. Poprzedni tydzień był siódmym tego roku, stąd w tytule T7. Ci z Was którzy korzystają na co dzień z outlook’owego kalendarza (ach te spotkania jedno po drugim!) pewnie obeznani są z nomenklaturą;) Taka cotygodniowa spowiedź pozwoli mi na bieżąco kontrolować moje poczynania, bo dailymile nie uzupełniam tak często jak bym chciała, zazwyczaj nie chce mi się podłączać specjalnie Garmina, żeby zrzucić kilka biegów. Oczywiste jest także nie nie chcę się tu kompromitować, tylko świecić przykładem sama dla siebie niczym PPD w swojej kuchni!
W przeciwieństwie do bieżącego, poprzedni tydzień minął mi pod znakiem chorowania i biegania (ha! to coś nowego na blogu!). Dokładniej to próbowałam się leczyć bieganiem, czyli „jak się przewietrzę, to mi samo przejdzie”, ale niestety nie wyszło do końca jak chciałam. Pozostaje nic innego jak tylko poić się świeżo wyciskanymi soczkami i walić czosnek gdzie tylko się da. Gorzej, bo nie przepadam za czosnkiem, a już surowym w szczególności. Nie mniej jednak natura dała, to natura wie lepiej co dobre. Mam tylko nadzieję, że tydzień chorobowy nie pokrzyżuje mi planów, aby następną Wrocławską Dyszkę pobiec szybciej od poprzedniej… to już w końcu za tydzień z hakiem! Zapisane, zapłacone. Co ma być to będzie.
O dziwo w zeszłym tygodniu nie było ani jednej sesji jogi, ani nawet pół godziny praktyki na domowej macie. Tak wyszło. Pewnie w kolejnym się odbije:) Keep balance in life!
Poniedziałek: Run 6km
Wtorek: OFF
Środa: OFF
Czwartek: OFF
Piątek: Easy Run 8km
Sobota: Intervals 10x100m 5km
Niedziela: Trail Run 9.5km
Dziś w planie po południu lekka przebieżka. Mam nadzieję, że się jeszcze załapię jak będzie jasno! Swoją drogą, zauważyliście jak dzień się wydłuża błyskawicznie?! Niemożliwe, ale o 6:30 już jest na tyle jasno-szaro, że spokojnie można wybiegać z domu! Yesssss, wreszcie! Szykujcie się na wiosenny powrót morning runnera!
Udanego piątku! Już tylko 4 godziny do weekendu!
Jak na chorobowy tydzień to i tak sporo tego biegania 🙂 Polecam mleko z masłem, miodem i czosnkiem – leczy błyskawicznie, a ja swoją drogą uwielbiam ten smak 😉
tylko nie przesadź z czosnkiem (jak ja niedawno) bo będziesz taaaaaka senna i zmulona 🙂
Jutro o 10:00 na Olimpijskim jest bieg Piasta na 5km.
Galen przecież tam też 25 zeta za jedno kółeczko sobie życzą. To ja już wole na dyche się znowu sprawdzić;)
E tam, medale przynajmniej dawali 😛