Wczoraj tak długo wybierałam się na bieg, że oczywiście zrobiło się ciemnio i buro. Dodaj jeszcze wicher i śnieg i BUM. Skutek: tył-zwrot jak tylko przekroczyłam próg domu. Nie znoszę tak sama siebie w konia robić! Dziś zadbałam o to, żeby podobny skandal nie miał miejsca, a pogoda nie pokrzyżowała mi planów.
Jak rozproszyć swoją uwagę od niepogody? Oto moje dzisiejsze tricki:
Muza w uszy!
Najlepiej już w domu „ogłusz się” fajną muzą, żeby przyjemne i gorące dźwięki wyprowadziły Cię z domu na trasę. Zapuścisz mocniejszy bit, nogi same poniosą przed siebie! Działa zawsze! Zawsze mam ze sobą ulubione house’y:)
Kaptur na głowę!
Kaptur to naprawdę dobry patent w taką pogodę jak dziś. Śnieg czy deszcz, ciężko stwierdzić. Mało przyjemnie, gdy oblepia nam twarz albo wpada za kołnierz.
Interwały!
Interwały albo inne przebieżki, 100-, 200-metrówki, wszystko to Ci pozwoli oderwać głowę od rozmyślania o ciężkich warunkach. Zamiast tego skup się na kolejnym odcinku. Masz go przebiec równie szybko co poprzedni! Plinuj żeby po drodze nie zgubić płuc! Bądź równowagi (<– stało się dziś i BUM) .
Różowe okulary!
To nowość. Dziś po raz pierwszy zastosowałam różowe okulary, bo śnieg był tak gęsty i obawiałam się, że kapuca to za mało. Dodatkowo zyskujemy ciekawy i optymistyczny efekt wizualny. Na moim biegu wcale nie było dziś buro!
Kate przed…
… i po bieganiu w zamieci.
Podsumowując: mój bieg zamiast ciężkiej walki ze śniegiem i zaspami, był wesoły, mocny i motywujący trening.
oj muszę do Ciebie częściej zaglądać:) obiecuję sobie bieganie od wiosny (jak tylko opadnie zimowy smog krakowski), ale jak się zmobilizuję porządnie to porady na szarobure dni będą wskazane:)
mamjakty, szykuj biegaczkowe buty bo podobno odwilż idzie:))
Różowe okulary, że też ja na to nie wpadłam :). Mój patent o zostawienie w termosie gorącej herbaty. Przez całe bieganie w deszczu ( śnieg mi nie przeszkadza) mam świadomość, że jak wrócę to czeka na mnie już gotowa herbata
mmm, dobry pomysł, bo niestety nieraz telepie..
Warunki za oknem takie, że nie pomogą ani okulary, ani mp3 ani nawet kaptur!
Dzisiaj odwaliłem mentalnie najcięższy trening w życiu – 35km na bieżni.
Polecam tylko zdesperowanym albo zbokom 🙂
Oj mi też by się przydały takie kolorowe okulary 🙂
A Ja miałam wrażenie, że biegałaś dzisiaj koło mojego domu (albo biegaliście). Od jakiego już czasu poczytuję sobie Twoje wyczyny i opatrzyłam się zdjęć. I szczególnie miło mi się zaczytuję, że przyjeżdżacie biegać po „mojej” 😉 Ślęży. A dzisiaj przez przypadek byłam w domu koło południa (niestety mój trening został przełożony na niedzielny poranek- z końmi w śnieżyce niekoniecznie dało radę. ) i własnie po mojej ulicy biegła para gdzie dziewczyna miała taką zieloną kurtkę jak Twoja – i takie od razu pierwsze skojarzenie miałam.
pozdrawiam i życzę dalszych sukcesów
Magda 🙂
Kasiu! Zobaczyłem nowy post i myślałem, że będę pierwszy i znowu się nie udało. Ja wczoraj biegałem na dworze, rano, bo o 9:30 miałem angielski. Dokładnie to było tak, że rano po odśnieżałem przed domkiem, pobiegałem, polałem się obficie dezodorantem, bo pod prysznic wejść nie zdążyłem (przez to odśnieżanie), angielski, bułeczki, śniadanko.
Natomiast dzisiaj nie dam rady, właśnie wychodzę na taśmę.
Miłej niedzieli!!!!
Ja jestem chyba pogodowym słabeuszem.Szybko się poddaję i poszukuję alternatyw.Koniec końców ostatnio staram się zaprzyjaźnić z bieżną mechaniczną.Łatwo nie jest.Niech już przyjdzie wiosna.
PS.Różowe okulary-super pomysł:)
a ja na razie zimowa klasyka , filmik dobry i bieżnia :))