Cross między mostami 2013

Raptem tydzień po drugiej Wrocławskiej Dyszce pojawiła się okazja do kolejnego sprawdzianu – Cross między mostami w ramach Otwartych Mistrzostw Wrocławia. Imprezka odbywa się co roku i co roku oznacza bliskie już nadejście wiosny.  Czasem bywa już nieźle ciepło, czasem jeszcze zimowo. Tym razem coś po środku – około zera stopni, zachmurzenie, ciapa. Chęci na ten bieg miałam takie sobie, ale co tam, lepiej przebiec się te naście w towarzystwie niż człapać gdzieś znowu koło domu. Plus oczywiście czas pewnie też krótszy, nawet jak się nie będę spinać. Plan więc był: oby do mety.

cross_miedzy_mostami_01 cross_miedzy_mostami_03

Tym razem Blas postanowił mi zającować. Aczkolwiek, według mnie, prawda jest taka, że kompletnie nie chciało mu się ścigać w taką pogodę, ale honor nie pozwalał mu totalnie olać biegu, więc się do mnie podpiął. Ale ciiii na ten temat.

cross_miedzy_mostami_08

Trasa prowadziła jak zwykle wałem nad Odrą, lecz tym razem tylko po jednym brzegu. W stronę jednego mostów Jagiellońskich szutrem, w stronę mostu Swojczyckiego podmokłą  rozpaćkaną łąką. Dobrze ją pamiętałam sprzed roku, kiedy to na drugim kółku mocno dała mi się we znaki… chciało mi się płakać i zejść z trasy, tak ociężale mi się biegło!

cross_miedzy_mostami_04

W tym roku – nic z tych rzeczy. Konsekwentnie, twardo, w narastającym tempie do samego końca! Jak mały robocik;) Oczywiście żadnego lajtowego truchtu nie było, bo się za bardzo wkręciłam. W wyprzedzanie:) Od jednych legginsów, do następnych. Od jednego biegacza, do następnego. Chwilę załamki miałam tylko na drugim kółku kiedy to znowu zbiegliśmy na łąkę, ale szybko się pozbierałam i dawaj przed siebie!

cross_miedzy_mostami_02

Ale najlepszy w całym biegu jest czas jaki udało mi się wykręcić! O 13 sekund na kilometr szybciej niż tydzień temu, w dodatku na gorszej nawierzchni i dłuższej trasie!  Czas lepszy niż rok temu o przeszło 10 minut. 1:04:55. Ja serio mogę biegać szybciej!!!

cross_miedzy_mostami_06

Mina nietęga. Gdzieś na końcówce drugiego kółka.

cross_miedzy_mostami_07

„Nie wierzę!”

Idę poszukać kolejnego biegu, coby motywacji nie stracić! Ciao!

Reklama

Trening obwodowy | Podsumowanie T9

Kolejny tydzień na plus. Tym razem maksymalnie wykorzystałam możliwości jaki daje posiadanie karty Multisport. Dowolność jaką daje w wyborze zajęć jest ogomna, aż chciało by się móc chodzić na wszystko. Niestety, ani czasu, ani siły nie mam nieograniczonej, więc biorę wszystkiego po trochu:)

Ostatnio bardzo polubiłam zajęcia typu trening obwodowy. To świetna alternatywa dla przepakowanej wieczorami siłowni i skondensowany trening siłowy, raptem w 50 minut. Dla takiego „siłowego” leszcza jak ja – idealne! Zajęcia przypominają mi nieco sławny cross fit (nie bić jak się mylę!), tylko w trochę mniej ekstremalnym wydaniu.

Co to jest trening obwodowy?

W zajęciach uczestniczą zarówno laski, jak i faceci, czasem nawet więcej. Na sali w okręgu ustawionych jest 10 stacji z przyborami siłowymi: hantle, sztanga, mata do brzuchów z talerzem, piła lekarska, TRX, podest. Każdy uczestnik w trakcie jednego obwodu po kolei wykonuje ćwiczenia na kolejnych dziesięciu stacjach. Na każdej stacji spędza około minuty wykonując ćwiczenie na maxa ile da radę. Nie muszę mówić jak bardzo można się zmachać wykonując takie ćwiczenia z obciążeniem, wielokrotnie w szybkim tempie. Między stacjami jest kilka sekund na zmianę stacji, tak więc tętno tylko nieznacznie spada. Między obwodami mamy 1-2 minut na odpoczynek, gdzie grupa pada na matę spocona i dosysa się  do butli z wodą. Obwodów mamy 3 i na żadnym nie ma opier***a! Na koniec zajęć często trener masakruje do końca nasze brzuchy i daje wytchnienie przy kilkuminutowym streczu. Na tych zajęciach nie ma się kiedy nudzić!
W zeszłym tygodniu się działo:

Poniedziałek: OFF
Wtorek: Tempo Intervals (5x1km) 10km + Tr. obwodowy 50′
Środa: Ashtanga 40′ + Trening obwodowy 50′ + Spinning 50′
Czwartek: Ashtanga 75′
Piątek: Tempo Run 5km
Sobota: Easy Run 6km
Niedziela: Wrocławska Dycha II 10km

W sobotę Cross między mostami na 13 km. Zapisałam się i liczę, że znowu tak fantastycznie pobiegnę jak w niedzielę;) Aczkolwiek jak na razie start stoi pod znakiem zapytania, rano na jodze próbując wygięcie w tył z pozycji stojącej, nadwyrężyłam sobie coś w plecach i aktualnie chodzę w pasie neoprenowym i masuję się piłką tenisową. Powinno przejść! Namaste!

yoga-back-bend

Wrocławska Dycha po raz drugi

No to był bieg, powiem Wam! Dałam z siebie na maxa wszystko! W głowie miałam tylko jedną myśl:  być szybciej niż miesiąc temu.

wroclawska_dycha2_02   Wroclawska Dycha 2

Hmm. No to mamy wyścig. Gotowa?

Na start ledwo zdążyliśmy, bo wróciliśmy się odstawić Bagirę do auta na parking. Od auta do startu sprint 300m żeby się nie spóźnić. Jak dobiegałam to akurat słychać było końcowe odliczanie… 4,3,2,1! Start!! Ponownie biegłam z Robertem, ale tym razem na dziań dobry dostał ostrzeżenie, że nie gadamy, bo ja biegnę na czas:)

Wroclawska Dycha 2

Pierwsze kółko stałe żwawe tempo, ale na tyle stabilne, żeby uspokoić skołatane startem serce. A startowaliśmy z samego ogona, przez moje spóźnienie, więc całą drogę po trochu, ale systematycznie wyprzedzaliśmy. Nie powiem… to jest coś miłego.. sesese. Każda minięta osoba to jakby bonusowe siły dla mnie:) Tym większy bonus, im ciężej przychodzi wyprzedzanie!

Pod koniec pierwszego kółka, mijając dwóch biegaczy, usłyszałam taki dialog:

– „Dalej uważasz, że to był dobry pomysł startować?” – pyta pierwszy.
– „Ja tam już jestem szczęśliwy” – odpowiada ochoczo drugi

W tym momencie ja też poczułam się happy. Szczęśliwa, że mogę biec, że daję radę, że tempo ładne itp.  Biegaczu w czerwonej lub czarnej kurtce! You made my day!

Wroclawska Dycha 2

Ja nie skracam. Te buty same niosą w teren.

Potem było tylko lepiej (<–tak to nie pomyłka). Na drugim kółku zostawiłam Roberta i zajęłam się tymi, co jeszcze przede mną byli;) Zwiększyłam tempo. Nie wiem jakim cudem, ale dało się. Tętno pewnie kosmiczne już było. I tak sobie skakałam od jednego biegacza do następnego. Tabliczki z kilometrami jakby też szybciej mijały.

wroclawska_dycha2_04

„Panie! Z drogi! Poważna biegaczka pędzi!”

Na ostatnich 500m czekał już na mnie Blas z Bagirą i garstką haseł motywujących. Nie wiem na ile się przydały, a na ile chciałam bardzo wyprzedzić biegaczkę w blond loczkach, ale cisnęłam ile pary w nogach i udało się!

Na koniec mały wywiad dla organizatora. Chciałabym to zobaczyć;) Ponoć gadałam jak najarana, ale tak to jest jak się łapie człowieka na mecie.

A teraz uwaga! Najważniejsze! Wynik lepszy niż miesiąc temu o… 5 minut i 27 sekund! Yeah!

Wroclawska Dycha 2

Opaska Nike Sports Band

Nowy gadżet sportowo-fitnessowy do kolekcji. Już od  dawna szukałam tego typu opaski, co by kudły nieco ujarzmić. Zwykłe opaski nie dają rady, bo po trzech ruchach się zsuwają. Plastikowe też odpadają, bo trochę mało bezpiecznie.

Opaska na jogę fitness   Opaska na jogę fitness

Co wyróżnia tę, to pasek silikonu od spodniej strony. Zapobiega on przesuwaniu, nawet jak na cross fit-cie wyciskasz z siebie siódme poty. Niestety, jedna mała wada – nie nadaje się jednak do biegania (na przykład tak jak dziś grzałam na Wrocławskiej Dyszce!). Przy tak jednostajnym ruchu opaska jednak zsuwa się z głowy, a w czasie biegu nikt przecież nie będzie się fryzował.

Idealna będzie na jogę, aerobik czy inne aktywności indoorowe.
Opaska na jogę fitness

Żelowe wyłożenie zapobiega przesuwaniu opaski.

Opaska na jogę fitness

Czas na trening!
Ocena: 4/5 (za przesuwanie przy bieganiu)
Cena: 29 zł (po przecenie)
Sklep: www.zalando.pl

Tydzień na macie | Podsumowanie T8

Tydzień minął mi pod znakiem Ashtanga Vinyasa jogi. Łącznie ponad 4 godziny wypocone na macie:) Jeszcze nigdy nie szło mi tak dobrze i nigdy nie czułam się tak silna. Ewidentnie ostatnimi czasy zrobiłam spore postępy, co niezwykle mnie cieszy, bo minął przeszło rok od kiedy tak naprawdę zaczęłam regularnie praktykować. Oczywiście bywały przerwy, ale jednak cały czas posuwam się na przód. Postaram się na ten temat stworzyć oddzielnego posta i wrzucić na bloga parę głębokich przemyśleń:)

Biegania było nieco mniej. Po prostu jak nie mam ochoty na taplanie się w błocie, to odpuszczam i wolę ten czas spożytkować na macie do jogi. W niedzielę odbył się po raz kolejny bieg a la trail na Ślęży.  Tym razem spontan z Blasem,  Danielem i Bagirą. Śniegu po pachy i temperatura około zera. Nawet futrzak kicał żwawo całe 8km zanim odstawiłam ją do auta.  Za-je-faj-nie!

jaga in park

Poniedziałek: Ashtanga 90′
Wtorek: Easy Run 11km + Aerobik 50′
Środa: Trening obwodowy 50′ + Spinning 50′
Czwartek: Ashtanga 90′
Piątek: Ashtanga 90′
Sobota: Intervals 6x400m 6.5km
Niedziela: Trail Run 12km

Na koniec zostawiam Was z kolejnym z filmików, który pokazuje całą siłę i piękno jogi.