No to był bieg, powiem Wam! Dałam z siebie na maxa wszystko! W głowie miałam tylko jedną myśl: być szybciej niż miesiąc temu.
Hmm. No to mamy wyścig. Gotowa?
Na start ledwo zdążyliśmy, bo wróciliśmy się odstawić Bagirę do auta na parking. Od auta do startu sprint 300m żeby się nie spóźnić. Jak dobiegałam to akurat słychać było końcowe odliczanie… 4,3,2,1! Start!! Ponownie biegłam z Robertem, ale tym razem na dziań dobry dostał ostrzeżenie, że nie gadamy, bo ja biegnę na czas:)
Pierwsze kółko stałe żwawe tempo, ale na tyle stabilne, żeby uspokoić skołatane startem serce. A startowaliśmy z samego ogona, przez moje spóźnienie, więc całą drogę po trochu, ale systematycznie wyprzedzaliśmy. Nie powiem… to jest coś miłego.. sesese. Każda minięta osoba to jakby bonusowe siły dla mnie:) Tym większy bonus, im ciężej przychodzi wyprzedzanie!
Pod koniec pierwszego kółka, mijając dwóch biegaczy, usłyszałam taki dialog:
– „Dalej uważasz, że to był dobry pomysł startować?” – pyta pierwszy.
– „Ja tam już jestem szczęśliwy” – odpowiada ochoczo drugi
W tym momencie ja też poczułam się happy. Szczęśliwa, że mogę biec, że daję radę, że tempo ładne itp. Biegaczu w czerwonej lub czarnej kurtce! You made my day!
Ja nie skracam. Te buty same niosą w teren.
Potem było tylko lepiej (<–tak to nie pomyłka). Na drugim kółku zostawiłam Roberta i zajęłam się tymi, co jeszcze przede mną byli;) Zwiększyłam tempo. Nie wiem jakim cudem, ale dało się. Tętno pewnie kosmiczne już było. I tak sobie skakałam od jednego biegacza do następnego. Tabliczki z kilometrami jakby też szybciej mijały.
„Panie! Z drogi! Poważna biegaczka pędzi!”
Na ostatnich 500m czekał już na mnie Blas z Bagirą i garstką haseł motywujących. Nie wiem na ile się przydały, a na ile chciałam bardzo wyprzedzić biegaczkę w blond loczkach, ale cisnęłam ile pary w nogach i udało się!
Na koniec mały wywiad dla organizatora. Chciałabym to zobaczyć;) Ponoć gadałam jak najarana, ale tak to jest jak się łapie człowieka na mecie.
A teraz uwaga! Najważniejsze! Wynik lepszy niż miesiąc temu o… 5 minut i 27 sekund! Yeah!
Świetnie, wykrecicz czas lepszy o ponad 5 minut niż miesiac temu. Brawo!
gratulacje 🙂
5 minut w miesiąc, no to się zapuściłaś 😛
no rzeczywiście się zapuściłam;P
– “Dalej uważasz, że to był dobry pomysł startować?” – pyta pierwszy.
– “Ja tam już jestem szczęśliwy” – odpowiada ochoczo drugi
Też zwróciłem na to uwagę!
Dzięki Kasiu, za wspólny bieg, Twoja sylwetka z przodu motywowała mnie na drugim kółku!!!
No tak, zapomniałam, że też mogłeś to słyszeć;) dla mnie to był tekst dnia normalnie!
wow!!!! gratulejszyns :))
gratuluję progresu na zawodach! 🙂 byłam na dyszce jako kibic i jak Cię zobaczyłam chciałam krzyknąć część! bo podczytując Twojego bloga a potem widząc Cię „na żywo” uznałam że Cię „znam” – to jakby była naturalna reakcja 😉 ale w porę ugryzłam się w język hehe A chyba właśnie mijałam Was jak odprowadzaliście „piesę” bo właśnie zmierzaliście w przeciwnym kierunku niż wszyscy 😉
jeszcze raz gratuluję i powodzenia na kolejnych startach!
aż o 5 minut to gratulacje, każda minuta to mega wysiłek:)