Wreszcie zaliczone! Po raz pierwszy w życiu udało mi się zaliczyć trzydziestkę na treningu. Taką prawdziwą, zaplanowaną, przygotowaną dzień wcześniej. Żadną tam wycieczkę biegową po górach w tempie “jak wypadnie”, tylko normalnie w mieście ubijając chodniki i ścieżki parkowe. W dodatku samotnie, a więc bonusowo – trening mentalny. W dodatku naprawdę było OK! Zaskakująco OK! Trochę nudno, wiadomo, ale za to ile czasu na przemyślenia!
Ciuchy i całą resztę gadżetów przygotowałam wieczór wcześniej, jak to zwykle czynię robiąc wczesny poranny bieg. Niesty pomimo pobudki o 6 wybiegłam dopiero przed 8. Okazało się, że Garmin nienaładowany… Cała ja. Na szczęście dziś nie było strasznych upałów, więc tylko nieco bardziej się opaliłam:) Buty – Adidasy Glide 5 – znowu sprawdziły się wyśmienicie.
Ekwipunek jaki targałam i który się sprawdził w 100%:
- woda 0.7 L
- woda 4x 160ml
Ilość w sam raz na pogodę 25 stopni, pite regularnie co 30 min. Na pierwszych 10 km pełna butelka ląduje w krzakach, a ja korzystam z bidonów przy pasie. Potem uzupełniam małe bidony, a pusty plastik wywalam do kosza.
- 4 daktyle
- żel Isostar jabłkowy
Od ok 1:20h jem regularnie co 30-40 min. Żel Isostara miałam pierwszy raz, wzięłam z braku laku, a okazał się pyszny! Bez posmaku chemi co wywraca żołądek na drugą stronę. Jest nieco większy i ma 200 kcal w paczce. Na pewno zakupię na przyszłe zawody (ponoć w Decathlonie).
- okulary słoneczne
Dziś to była konieczność!
- mp3
Lubię na koniec długiego biegu (albo na zawodach) coś sobie przygrać ulubionego, że mocy przybywa +10.
- gaz pieprzowy
Są miejsca, gdzie bezpieczniej się czuję jak mam gaz w ręce gotowy do użycia, gdzie indziej chowam do kieszonki.
- Garmin
- klucze
Na ostatnich 3 km endorfiny fruwały normalnie na około mnie! Ze szczęścia (że koniec) i dumy (że jestem miszcz)!
Nutka z dzisiejszego finiszu
miszcz!
podziwiam 🙂
wow!
Najs! Niedługo też mnie to czeka, bo Poznań na jesień.
A prawdziwy trening mentalny to jest 3 godz, ale na bieżni elektrycznej 😛
Mi się zdarzyło być na tyle nienormalna, że robilam półmaraton na siłce, ale 30?! Toż to masakra!
Dokładnie to było 35km. Z polsatem i Ibiszem.
Traumatyczne przeżycie, ale psychę po tym miałem jak kewlar 🙂
hahahaa, z polsatem
Gratki! I’m impressed!
Gratuluję i dziękuję za motywację po lekturze do zmierzenia się z moją pierwszą 30 w najbliższą sobotę:) To jedyny blog, który regularnie czytam i który napędza mnie do własnych treningów, dzięki temu, jak radośnie naturalny i normalny jest:)
ile waży ten paseczek? 😀
350g, najcięższe to oczywiści plastikowe butelki. Na szczęście świetnie się trzyma na pasie i nie telepie w czasie biegu.
Szukam właśnie czegoś takiego 🙂
Gratuluję! Świetnie!