Tak jak biegacze mają swoje spędy na weekendowych zawodach czy treningach w terenie, tak i jogini mają potrzebę wspólnego przebywania razem. Tym razem wybrałam się na Śląsk, do Tarnowskich Gór, by przy okazji odwiedzić kochane Gliwice. Warsztat organizowała Kasia z Kasia Baron Joga, a warsztaty prowadzili nauczyciele Asztangi z Danii: Mikko Seppinen i Helena Melkjorse z Mysore Yoga CPH (Kopenhaga).
Mikko Seppinen – autoryzowany nauczyciel asztanga winjasa jogi (autoryzacja II stopnia, KPJAYI w Indiach). Współzałożyciel Mysore Yoga CPH – szkoły jogi asztanga winjasa w Kopenhadze. Uczy jogi od 2003 roku. Absolwent nauk społecznych. Były maratończyk, piłkarz, dziennikarz, fotograf i konsultant.
Mikko proponuje praktykę, w której bycie szczerym jest ważniejsze od bycia poważnym. Najistotniejsze są dla niego radość płynąca z praktyki oraz inteligentne podejście do ćwiczeń. Twierdzi, że joga to dla niego narzędzie rozwoju osobistego, które mimo, że czasami wymaga sporej dawki wysiłku, jest zawsze zabawne i transformujące.
Helena Melkjorsen – autoryzowana nauczycielka asztanga winjasa jogi (autoryzacja I stopnia przez Sri R. Sharatha Joisa, KPJAYI w Indiach). Współzałożycielka Mysore Yoga CPH – szkoły asztanga winjasa jogi w Kopenhadze. Dorastając w środowisku tańca zawodowego, Helena z pasją podkreśla rolę zdrowego zharmonizowania się z intuicyjnym podejściem do ruchu. Wrodzona ciekawość i głębokie zainteresowanie ludzkim ciałem sprawiają, że jej styl nauczania jest bardzo dokładny i terapeutyczny.
Nie były to moje pierwsze warsztaty z jogi, ale pierwsze z Ashtangi i pierwsze, które tak bardzo mi się podobały i gdzie czułam się w 100% jak u siebie. Mikko w bardzo prosty i przejrzysty sposób opowiadał o swojej praktyce, o przeszkodach jakie możemy napotkać (hello, nasze ego!), o tym jak sobie z nimi radzić. O tym co jednak jest najważniejsze i do czego dążymy. O tym, żeby dać sobie czas. I o tym, żeby nie traktować jogi tak SERIO, bo joga ma nam pomagać w życiu i nas w końcu uszczęśliwiać! Ja zapytałam go oczywiście o bieganie (wielokrotny maratończyk) i czemu je porzucił. Odpowiedział enigmatycznie: I didn’t left running. Running simply left me:). Jak widać, nigdy nie wiadomo, co może nam stanąć na drodze. Może wcale nie jest mi pisane bieganie na zawsze? W końcu mija już 6 rok mojego dreptania i powoli staje się to nudne:)
Helena dała wykład joginowy z elementami anatomii. Testowaliśmy na przykładzie własnym i kolegi obok. Sporo było o otwieraniu bioder i o tym, jakie to trudne dla takiego zasiedziałego zachodniego człowieka, który nie wychował się siedząc w lotosie np przy codziennej porannej herbatce. Niestety nie rozmawialiśmy o wygięciach w tył. A szokoda. Mi jeszcze nie udało się (od wielu miesięcy) przejść do mostka z pozycji stojącej… Puentę można zamknąć w sławnym zdaniu Pattabhi Jois’a:
99% praktyki, 1% teorii
Warsztaty były dla mnie mocno inspirujące i pozostawiły nową energię do pracy nad sobą:) Chcę więcej takich weekendów!
Wszystkie zdjęcia pochodzą ze zbiorów Kasi. Dzięki!
Straszne wygibasy. Od samego patrzenia na zdjęcia zaczęło mnie wszystko boleć 🙂
Zazdroszczę kondycji 🙂 To świetna strona. Z pewnością dodam Twojego bloga do własnej listy blogów poświęconych dietom. Sprawdź ten adres http://blogiodietach.blogspot.com/ i przejrzyj, co ciekawego tam zamieściłam