Co można zrobić w 5 tygodni do maratonu?

Pobiegne maraton!

W maju zapisałam się na połówkę we Wrocławiu (kontrolną przed Karkonoskim), która jak wiemy nie odbyła się. Przy zapisach można było wybrać opcję Półmaraton + Maraton w cenie tylko o 10 zł wyższej niż opłata za połówkę. Za dychę nie pobiec maratonu?! No ba, za dychę to nawet JA pobiegnę! Khe khe mam nadzieje!

Mam z tym Wrocławiem pewne rachunki do wyrównania z dawnych, dawnych czasów. Dokładniej z 2008 roku, kiedy to Maraton zabił mnie na 32-gim kilometrze. Byłam wtedy totalnym żółtodziobem biegowym i porwałam się na 42 km biegając raptem kilka miesięcy. W dodatku bez planu. Ostatnie starty sprawiły, że nieco wzrosła mi biegaczkowa pewność siebie i wiem, że z dystansem sobie na pewno dam radę. Pozostaje pytanie: w ile godzin???

Coś przez te 5 tygodni chcę robić, może nawet nieco szybkość poprawić. O Planie przez duże Pe mogę zapomnieć! Minimalnie maja po 16-12 tygodni. Co więc wymyśliłam? Ano, że wezmę mega ambitny plan na złamanie 4h, obetnę kilka pierwszych tygodni i dostanę orientacyjną rozpiskę ile i jak szybko biegać na dobry czas w maratonie. Zdaję sobie sprawę, że mam raczej nikłe szanse na złamanie czwórki, ale przynajmniej spróbuję:) Przy okazji będzie nowy bodziec (szybkość) do pracy.

Jak przy planie pod MK  mam oczywiście parę „ale”:

  • ashtanga minimum 2x tydzień + praktyka własna
  • olewam tylko easy runs, np na rzecz zajęć z jogi
  • może jakiś starcik w półmaratonie
  • bez ciśnienia

Zaczynam w połowie 11-go tygodnia i już mam ochotę sobie strzelić w łeb: w niedzielę wybieganie na 32 km. Już teraz wiem, że się nie odbędzie…

Mój pierwszy maraton

Wrocław Maraton 2008. Spójrzcie na ten profesjonalny sprzęt do mierzenia czasu!

Reklama

Jak się chce, to się da. Treningowe 30 km

IMG_4165

Wreszcie zaliczone! Po raz pierwszy w życiu udało mi się zaliczyć trzydziestkę na treningu. Taką prawdziwą, zaplanowaną, przygotowaną dzień wcześniej. Żadną tam wycieczkę biegową po górach w tempie “jak wypadnie”, tylko normalnie w mieście ubijając chodniki i ścieżki parkowe. W dodatku samotnie, a więc bonusowo – trening mentalny. W dodatku naprawdę było OK! Zaskakująco OK! Trochę nudno, wiadomo, ale za to ile czasu na przemyślenia!

Ciuchy i całą resztę gadżetów przygotowałam wieczór wcześniej, jak to zwykle czynię robiąc wczesny poranny bieg. Niesty pomimo pobudki o 6 wybiegłam dopiero przed 8. Okazało się, że Garmin nienaładowany… Cała ja. Na szczęście dziś nie było strasznych upałów, więc tylko nieco bardziej się opaliłam:) Buty – Adidasy Glide 5 – znowu sprawdziły się wyśmienicie.

biegowy ekwipunek

Ekwipunek jaki targałam i który się sprawdził w 100%:

  • woda 0.7 L
  • woda 4x 160ml

Ilość w sam raz na pogodę 25 stopni, pite regularnie co 30 min. Na pierwszych 10 km pełna butelka ląduje w krzakach, a ja korzystam z bidonów przy pasie. Potem uzupełniam małe bidony, a pusty plastik wywalam do kosza.

  • 4 daktyle
  • żel Isostar jabłkowy

Od ok 1:20h jem regularnie co 30-40 min. Żel Isostara miałam pierwszy raz, wzięłam z braku laku, a okazał się pyszny! Bez posmaku chemi co wywraca żołądek na drugą stronę.  Jest nieco większy i ma 200 kcal w paczce. Na pewno zakupię na przyszłe zawody (ponoć w Decathlonie).

  • okulary słoneczne

Dziś to była konieczność!

  • mp3

Lubię na koniec długiego biegu (albo na zawodach) coś sobie przygrać ulubionego, że mocy przybywa +10.

  • gaz pieprzowy

Są miejsca, gdzie bezpieczniej się czuję jak mam gaz w ręce gotowy do użycia, gdzie indziej chowam do kieszonki.

  • Garmin
  • klucze

Na ostatnich 3 km endorfiny fruwały normalnie na około mnie! Ze szczęścia (że koniec) i dumy (że jestem miszcz)!

Nutka z dzisiejszego finiszu

Trening obwodowy | Podsumowanie T9

Kolejny tydzień na plus. Tym razem maksymalnie wykorzystałam możliwości jaki daje posiadanie karty Multisport. Dowolność jaką daje w wyborze zajęć jest ogomna, aż chciało by się móc chodzić na wszystko. Niestety, ani czasu, ani siły nie mam nieograniczonej, więc biorę wszystkiego po trochu:)

Ostatnio bardzo polubiłam zajęcia typu trening obwodowy. To świetna alternatywa dla przepakowanej wieczorami siłowni i skondensowany trening siłowy, raptem w 50 minut. Dla takiego „siłowego” leszcza jak ja – idealne! Zajęcia przypominają mi nieco sławny cross fit (nie bić jak się mylę!), tylko w trochę mniej ekstremalnym wydaniu.

Co to jest trening obwodowy?

W zajęciach uczestniczą zarówno laski, jak i faceci, czasem nawet więcej. Na sali w okręgu ustawionych jest 10 stacji z przyborami siłowymi: hantle, sztanga, mata do brzuchów z talerzem, piła lekarska, TRX, podest. Każdy uczestnik w trakcie jednego obwodu po kolei wykonuje ćwiczenia na kolejnych dziesięciu stacjach. Na każdej stacji spędza około minuty wykonując ćwiczenie na maxa ile da radę. Nie muszę mówić jak bardzo można się zmachać wykonując takie ćwiczenia z obciążeniem, wielokrotnie w szybkim tempie. Między stacjami jest kilka sekund na zmianę stacji, tak więc tętno tylko nieznacznie spada. Między obwodami mamy 1-2 minut na odpoczynek, gdzie grupa pada na matę spocona i dosysa się  do butli z wodą. Obwodów mamy 3 i na żadnym nie ma opier***a! Na koniec zajęć często trener masakruje do końca nasze brzuchy i daje wytchnienie przy kilkuminutowym streczu. Na tych zajęciach nie ma się kiedy nudzić!
W zeszłym tygodniu się działo:

Poniedziałek: OFF
Wtorek: Tempo Intervals (5x1km) 10km + Tr. obwodowy 50′
Środa: Ashtanga 40′ + Trening obwodowy 50′ + Spinning 50′
Czwartek: Ashtanga 75′
Piątek: Tempo Run 5km
Sobota: Easy Run 6km
Niedziela: Wrocławska Dycha II 10km

W sobotę Cross między mostami na 13 km. Zapisałam się i liczę, że znowu tak fantastycznie pobiegnę jak w niedzielę;) Aczkolwiek jak na razie start stoi pod znakiem zapytania, rano na jodze próbując wygięcie w tył z pozycji stojącej, nadwyrężyłam sobie coś w plecach i aktualnie chodzę w pasie neoprenowym i masuję się piłką tenisową. Powinno przejść! Namaste!

yoga-back-bend

Tydzień na macie | Podsumowanie T8

Tydzień minął mi pod znakiem Ashtanga Vinyasa jogi. Łącznie ponad 4 godziny wypocone na macie:) Jeszcze nigdy nie szło mi tak dobrze i nigdy nie czułam się tak silna. Ewidentnie ostatnimi czasy zrobiłam spore postępy, co niezwykle mnie cieszy, bo minął przeszło rok od kiedy tak naprawdę zaczęłam regularnie praktykować. Oczywiście bywały przerwy, ale jednak cały czas posuwam się na przód. Postaram się na ten temat stworzyć oddzielnego posta i wrzucić na bloga parę głębokich przemyśleń:)

Biegania było nieco mniej. Po prostu jak nie mam ochoty na taplanie się w błocie, to odpuszczam i wolę ten czas spożytkować na macie do jogi. W niedzielę odbył się po raz kolejny bieg a la trail na Ślęży.  Tym razem spontan z Blasem,  Danielem i Bagirą. Śniegu po pachy i temperatura około zera. Nawet futrzak kicał żwawo całe 8km zanim odstawiłam ją do auta.  Za-je-faj-nie!

jaga in park

Poniedziałek: Ashtanga 90′
Wtorek: Easy Run 11km + Aerobik 50′
Środa: Trening obwodowy 50′ + Spinning 50′
Czwartek: Ashtanga 90′
Piątek: Ashtanga 90′
Sobota: Intervals 6x400m 6.5km
Niedziela: Trail Run 12km

Na koniec zostawiam Was z kolejnym z filmików, który pokazuje całą siłę i piękno jogi.

Na L4 | Podsumowanie T7

Postanowiłam wrzucać na bloga znowu podsumowania moich tygodniowych aktywności.  Poprzedni tydzień był siódmym tego roku, stąd w tytule T7. Ci z Was którzy korzystają na co dzień z outlook’owego kalendarza (ach te spotkania jedno po drugim!) pewnie obeznani są z nomenklaturą;) Taka cotygodniowa spowiedź pozwoli mi na bieżąco kontrolować moje poczynania, bo dailymile nie uzupełniam tak często jak bym chciała, zazwyczaj nie chce mi się podłączać specjalnie Garmina, żeby zrzucić kilka biegów. Oczywiste jest także nie nie chcę się tu kompromitować, tylko świecić przykładem sama dla siebie niczym PPD w swojej kuchni!

W przeciwieństwie do bieżącego, poprzedni tydzień minął mi pod znakiem chorowania i biegania (ha! to coś nowego na blogu!). Dokładniej to próbowałam się leczyć bieganiem, czyli „jak się przewietrzę, to mi samo przejdzie”, ale niestety nie wyszło do końca jak chciałam. Pozostaje nic innego jak tylko poić się świeżo wyciskanymi soczkami i walić czosnek gdzie tylko się da. Gorzej, bo nie przepadam za czosnkiem, a już surowym w szczególności.  Nie mniej jednak natura dała, to natura wie lepiej co dobre. Mam tylko nadzieję, że tydzień chorobowy nie pokrzyżuje mi planów, aby następną Wrocławską Dyszkę pobiec szybciej od poprzedniej… to już w końcu za tydzień z hakiem! Zapisane, zapłacone. Co ma być to będzie.

O dziwo w zeszłym tygodniu nie było ani jednej sesji jogi, ani nawet pół godziny praktyki na domowej macie. Tak wyszło. Pewnie w kolejnym się odbije:) Keep balance in life!

Poniedziałek: Run 6km
Wtorek: OFF
Środa: OFF
Czwartek: OFF
Piątek: Easy Run 8km
Sobota: Intervals 10x100m 5km
Niedziela: Trail Run 9.5km

biegacze w zimie

Dziś w planie po południu lekka przebieżka. Mam nadzieję, że się jeszcze załapię jak będzie jasno! Swoją drogą, zauważyliście jak dzień się wydłuża błyskawicznie?! Niemożliwe, ale o 6:30 już jest na tyle jasno-szaro, że spokojnie można wybiegać z domu! Yesssss, wreszcie! Szykujcie się na wiosenny powrót morning runnera!

Udanego piątku! Już tylko 4 godziny do weekendu!