La Palma, jadę! szykuj się!

Za moim mężem publikuję trasę mojej małej (małej?!!) Transvulcanii. Jednak w przeciwieństwie do Blasa, ja próbuję mentalnie okiełznać ten hardkor, który mnie czeka. Będzie naprawdę ciężko. Sobotnie 23 km na Ślęży brutalnie obnażyły brak przygotowania górskiego w tym sezonie. Ba, biegowego w ogóle. Zapowiada się bieg w stylu:  joginka na szlaku próbuje przeżyć siłą woli.

Statystyki:

Start: 10 m npm
Meta: 1.456 m npm
Najwyższy punkt: 1.931 m npm

Suma przewyższeń: 2.910 m
W górę: 2.180 m (OMG!!!!!!!!! ja przecież nie cierpię drałować do góry!!!)
W dół: 730 m (tak mało?!!! zbiegi to kocham w biegach górskich!)

Wniosek: to nie jest bieg szyty dla mnie na miarę…

 

Do biegu zostało jeszcze całe dwa tygodnie. Mam nadzieję się jeszcze rozbiegać:)))

To jedziemy! Zaczynam BPS*!!!

 

https://42kmandmore.files.wordpress.com/2014/04/trvmediamaraton.jpg
Dymania pod górę trochę jest… całe pierwsze 18 km.

*BPS – bezpośrednie przygotowanie startowe

 

Zmotywuj się do biegania

Na kanapkę: buraczkowa pasta

Od jakiegoś czasu poszukiwałam sposobu, żeby włączyć buraka do codziennego menu. Wiemy, iż burak dobrym przyjacielem biegacza jest i może nawet poprawić nieco nasz sportowy performance. Na którymś z blogów ostatnio wpadła mi w oko ta buraczana przekąska i odtworzyłam ją we własnej wersji. Przed wami kolejna odsłona kanapkowych pyszności!

burakowa pasta na kanapke

 Patrzcie tylko na ten kolor!

Co potrzebujemy?

  • 3 duże buraki (wychodzi ok 0.5 kg gotowych; można zastąpić gotowanymi w całości z paczki)
  • 100-150g słonecznika
  • ząbek czosnku (ja dałam szczyptę suszonego, więc tu według upodobań)
  • 1/2 łyżeczki zmielonego liścia laurowego
  • pieprz (najlepiej świeżo zmielony!)
  • sól
  • zielona pietruszka do ozdoby

Jak się za to zabrać?

  • Najdłużej niestety trzeba czekać na buraki. Trzy spore, nieobrane buraki siedziały w piekarniku ponad godzinę (zawinięte w sreberko bądź pod papierem do pieczenia), a potem jeszcze dochodziły przy wyłączonym. Można je zrobić spokojnie dzień wcześniej albo w szczycie lenistwa skorzystać z tych gotowych, kupionych.
  • Na suchej patelni podprażamy słonecznik i nastpnie mielimy go w blenderze. Odkładamy na bok.
  • Blendujemy gotowe buraki.
  • Łączymy wszystko razem, dodajemy przyprawy i pasta gotowa.

mapet

Wspominki: La Palma i Transvulcania 2013

Poniższy post jest częścią mojego treningu mentalnego pod mediamaraton na Transvulcani (27km, 1900m w górę). To już za niecały miesiąc! Treningi JAKOŚ idą, ale nie jest to ilość (2xtydzień) jaką widziałabym w planie przed biegiem górskim na ponad 4 godziny:/ Po prostu nie da się zrobić wszystkiego, więc robię tyle ile się da:) Zwłaszcza, że w innych sferach życia dużo się dzieje (nowa „kariera zawodowa” jako nauczyciel jogi i edukacja w tym kierunku), co mnie niezwykle cieszy i daje siłę na wszystko inne.

Zbiór zdjęć poniżej to część wizualizacji mojego startu na La Palmie. Im szybciej i lepiej go oswoję, tym pewniejsza siebie stanę na starcie! Znajome miejsca, cudne wspomnienia, pełen chillout, wszystko będzie dobrze.

La Palma, Fuelkaliente, Transvulcania

Świeżutki ultra mąż:*

La Palma, Los Muchachos, Transvulcania

Najwyższy punkt na LP – La Roque de los Muchachos. Można tam podjechać autem z Santa Cruz (około 1.5h) krętym asfaltem, jadąc ok 20-30km/h  albo zostawić auto nieco niżej (np w pobliżu Pico de Nieve) i dobiec granią aż na sam szczyt. Ta granią biegnie też trasa Transvulcanii. Słońce potrafi naprawdę mocno przysmażyć, wiec trzeba pamiętać o wodzie w odpowiedniej ilości! Na szczęście dla nieprzygotowanych na szczycie znajduje się mały kranik z wodą. W gorący dzień może uratować życie!

La Palma, Los Muchachos, Transvulcania

Trasa z Pico de Nieve na Los Muchachos cały czas biegnie na odsłoniętym terenie z wspaniałymi widokami dookoła i licznymi podbiegami do pokonania. Serio, nudzić się nie można!

La Palma, Los Muchachos, Transvulcania

Kolejny widoczek z grani. Często, gdy na dole nie ma pogody albo jest pochmurno, na Los Muchachos powyżej chmur, można się cieszyć piękną pogodą.

La Palma, Los Muchachos, Transvulcania

 Bidonowa sesja

La Palma, San Antonio vulcan, Transvulcania

Wulkan San Antonio w pobliżu Fuencaliente. Podjechać można prawie pod sam szczyt, wejście płatne. Chyba, że wybierzesz się na romantyczny zachód słońca:) Całkiem niedaleko (ok 3 km w kierunku latarni we Fuenkaliente) jest nieco mniejszy i bardziej dziki wulkan Teneguia. Tereny na południu w pobliżu Fuenkaliente najbardziej przypominają klimatem kosmiczne księżycowe  widoczki z filmów.

La Palma, San Antonio vulcan, Transvulcania

La Palma, San Antonio vulcan, Transvulcania

Plaża w Tazacorte. Można poprażować na czarnym piasku bądź zjeść drapieżną rybę, co smakuje jak wołowina. Btw, to była ostatnia moja ryba w życiu (nie licząc sushi, ale to na surowo). Do Tazacorte zbiega z wysokości około 1000m trasa Transvulcanii. Miasteczko żyje imprezą, ludzie sobie siedzą, piją browarki i gorąco dopingują zmasakrowanych biegaczy. Zmasakrowanych, bo na tym odcinku naprawdę dostają w kość: nie dość, że zbieg trudny technicznie z 1000m do poziomu morza, to i różnica temperatur mocno odczuwalna! Ja pamiętam, że na dole był niezły skwar! Z Tazacorte ultrasi mają jeszcze (jakby tyle było mało!) do  pokonania 500m w pionie do miasteczka Los Llanos, gdzie jest meta.

La Palma, San Antonio vulcan, Transvulcania

La Palma,Fuelcaliente lighthouse, Transvulcania

Przed startem Transvulcania La Palma 2013. Piękna, wzruszająca chwila!!! 6.00 rano. Start z poziomu morza. Stąd przez najbliższe 18 km będzie tylko w górę. Najpierw startuje ultramaraton, pół godziny póżniej mediamaraton. Widok morza czołówek wspinających się z dołu – niezapomniany!

La Palma,Fuelcaliente lighthouse, Transvulcania

Prowadzi Kilian. Goni go jakieś tysiąc ultrasów. Ścieżka ma szerokość około metra, dlatego sznurek czołówek tworzy tak spektakularny widok. Pierwsze 2-3 km to taka wąska ścieżka, trudna nawierzchnia z luźnych pumeksowych kamyków,dookoła wulkany.  Na szczęście wystartować za szybko się nie da, wszyscy człapią jeden za drugim, jak w kolejce po chleb. To będzie ciężki kawałek, ponieważ jest dość stromo.

La Palma, Los Llanos, Transvulcania

Meta w miasteczku Los Llanos. Ultramaratończycy jak gwiazdy wbiegają na metę po czerwonym dywanie. Każdy. Dookoła wspaniałe wesołe święto biegania i opijania.   Jest! Udało się!

La Palma, Los Llanos, Transvulcania

Najlepsze żarcie na LP, oprócz mini bananów i papai, to GIGA sałatki z miejscowymi sosami zwanymi mojo rojo oraz mojo verde. Belissima!

Top 5 mitów na temat jogi

„Nie jestem rozciągnięta, więc nie nadaję się na jogę!”

Totalnie nieprawda! Dobry nauczyciel wie jak w czasie zajęć modyfikować pozycje dla ludzi w każdej kondycji i o różnym stopniu elastyczności. Doradzi Ci co powinieneś robić, aby poprawić swoją elastyczność regularną praktyką. Przyjdź i po prostu spróbuj!

rozmyslania_na_macie

„Joga jest taka nudnaaa…”

Bywałam na zajęciach, które okazywały się nudne (bądź nie dorosłam jeszcze do nich) i trochę mi się dłużyły. Mamy jednak tyle stylów, szkół  jogi i nauczycieli do wyboru, że generalizować w ten sposób nie wypada. Owszem, są spokojne stateczne style takie jak Kundalini albo Yin Yoga, gdzie nacisk położony jest na ćwiczenia oddechowe i asany trzymane długo.  Mamy też Ashtangę, jogę typu Vinyasa czy Flow, które oferują szybsze tempo, płynność ruchu i wiele wspaniałych (czyli  trudnych:)) wyzwań przy budowaniu asan!

psssht-that-shit-is-easy-show-me-the-unmodified-one

„Joga jest religią”

Joga nie jest religią. Ponieważ Joga pochodzi z Indii i ma swoje korzenie w religii hinduskiej, często mylnie uznawana jest za taką. Praktyka jogi nie wymaga, żebyś przeszedł na Hinduizm, tak jak trenowanie japońskich sztuk walki, takich jak Karate, nie wymaga przyjęcia Buddyzmu. Joga jest wspaniała dla twojego zdrowia fizycznego. Regularna praktyka wzmacnia mięśnie i elastyczność, poprawia równowagę. Wielu z nas (nas, czyli ludzi zachodu) praktykuje jogę tylko z takich powodów. Jednak większość z czasem odkrywa duchowe znaczenie jogi, co może prowadzić wręcz do umocnienia wiary w Boga.

Joga znaczy jedność. Jedność ciała z umysłem.
funny-yoga-cats

„Joga – nie dla faceta!”

Taaa, jasne! To co robił dziś na macie koło mnie ten wspinacz? Założę się, że odkrył korzyści płynące z regularnej praktyki i frajdę jaką daje praca nad ciałem na macie. Jeśli facet jest na tyle otwarty i odważy się, nie pożałuje!  W końcu w historii jogi, sięgającej ponad 2 tysiące lat wstecz, największymi nauczycielami byli właśnie mężczyźni.

 

„Joga jest dla starszych ludzi z problemami”

Wrong again! Patrz punkt drugi. Dostosuj jogę do siebie, swojego temperamentu i fizycznych możliwości. Jeśli jednak masz dolegliwości, ćwiczenia na macie mogą ci tylko pomóc w powrocie do równowagi. Oczywiście dzięki wiedzy i pomocy doświadczonego nauczyciela.

 

Na koniec, z przymrużeniem oka, o joginkach:))

 

 

 

 

 

Na kanapkę: pasta groszkowa (vegan)

Ci z Was, którzy postanowili porzucić jedzenie odzwierzęce, znają za pewne kłopot pt. „co włożyć na kanapkę?”. Oczywiście oprócz tego pomidora i ogórka przyda się też jakiś konkret, białeczko czy coś. Pasty, sery czy pasztety wegetariańskie są coraz łatwiej dostępne, ale nie oszukujmy się, do najtańszych nie należą i w biedronce też ich raczej nie znajdziesz. Warto wtedy poświęcić te 10 minut i przygotować własną, lepszą wersję. Dziś pasta z groszku i cytryny, ale wkrótce będą inne strączki. Kto czytał Scotta Jurka wie, że blender najlepszym przyjacielem wegetarianina jest:)

Co potrzebujemy?

  • paczka mrożonego groszku (ok pół kilo)
  • pół pęczka koperku (świeży najlepiej!)
  • sok z połowy cytryny
  • 2 łyżki oliwy
  • 2 łyżki słonecznika (można pominąć)
  • sól i pieprz do smaku

Pasta z zielonego groszku

Jak się za to zabrać?

  • Podgotować groszek kilka minut (na pół twardo) aż nabierze intensywnie zielonego koloru. Następnie zalać szybko zimną wodą, aby go nie stracił!
  • Wrzucić wszystko do blendera i voila!

Pastę można przechowywać w lodówce do 3 dni albo zapakować w pudełko na drugie śniadanie do pracy:)

Pasta z zielonego groszku

Groszki dwaNajfajniejsze jest to, że od ponad roku nie muszę już dzielić lodówki na pół, bo Blas wreszcie trafił na właściwą bezmięsną drogę:) Hurra!